środa, 31 października 2012

Glamoween :)

Witajcie:D Dziś 31 października, czyli Halloween. Święto to nie jest aż tak powszechne w Polsce, ale nie znam Glamberta, który by go nie obchodził :D Z tej okazji, przez tylko ten jeden dzień (i pewnie połowę jutrzejszego, bo nie wiem kiedy wejdę jutro xD) oprawa graficzna bloga jest inna. Dla tych, co się na nią spóźnili, zdjęcie dodaję też w notkę :D

No tak, po prostu musiałam połączyć Glampirka Adama ze swoją fotką xD Nie jest źle :3

Tu moje halloweenowe foty :)



Przynajmniej miałam zabawę podczas ich robienia :D

A teraz troszeczkę strachów :D Na miły ciąg dnia :3

+ w sumie warto kupić nowy POPCORN bo w prezencie są czaderskie Halloweenowe tatuaże, a w środku test: CZY LUBISZ HORRORY? :3 No i moda z Lambercikiem, nie zapominajmy :D

+ nie uznaję Halloween bez tego teledysku:

Halloweenkowy klasyk :D

+ oczywiście zapraszam na świetny portal upiorne.pl, gdzie można doładować się creepypastami

+ creepypasty czytane na  youtube też oddają uczucie grozy :3



A wy jakie macie pomysły na Halloween ? :3

poniedziałek, 29 października 2012

Huragan Sandy w USA: tysiące odwołanych lotów, ogromne opóźnienia

Tysiące połączeń lotniczych ze Wschodnim Wybrzeżem USA odwołano w poniedziałek z powodu huraganu Sandy, który ma dotrzeć na te obszary w nocy. Skutki wichury mogą według szacunków rządu dotknąć 50 milionów Amerykanów.

Tropikalny huragan Sandy kieruje się ku wschodniemu wybrzeżu USA i według meteorologów dotrze do lądu w nocy z poniedziałku na wtorek (czasu miejscowego). Wichura, która porusza się już ze średnią prędkością 140 km/godz., wcześniej na Karaibach zabiła co najmniej 65 osób. Ośrodek huraganu znajduje się obecnie ok. 615 km na południowy wschód od miasta Nowy Jork.
Największe amerykańskie linie lotnicze - American Airlines, JetBlue, Delta - zamierzają odwołać wszystkie odloty i przyloty na trzech lotniskach w okolicach Nowego Jorku, gdzie zazwyczaj odbywa się najintensywniejszy ruch lotniczy. JetBlue i American Airlines już odwołały swoje kursy do środy włącznie.
Według portalu monitorującego połączenia lotnicze Flightaware w niedzielę i poniedziałek łącznie odwołanych zostanie blisko 7500 lotów.
Tysiące pasażerów zmuszone są koczować na lotniskach często przez wiele godzin lub decydują się na własny koszt przeczekać w hotelu. Z powodu przeciążenia infolinii osoby, które próbują zwrócić bilet lub uzyskać informacje o innych możliwych połączeniach, skazane są na wielogodzinne oczekiwanie.
Zakłócenia w ruchu lotniczym na wschodzie USA odczuwalne są w innych miejscach na całym świecie. Połączenia z tym obszarem odwołał m.in. francuski przewoźnik Air France i niemiecka Lufthansa. Wiele lotów anulowano lub opóźniono z lotnisk w Japonii, Chinach, Korei Południowej i Indii.
Na przejście huraganu Sandy, porównywanego do niszczycielskiej Katriny z 2005 roku, przygotowują się mieszkańcy i władze zagrożonych obszarów. Stan wyjątkowy ogłoszono w stanach Nowy Jork, New Jersey, Connecticut, Massachusetts, Wirginia, Maryland i Pensylwania.
W większości zagrożonych stanów zamknięte są szkoły i urzędy. W kilku miastach wstrzymano kursowanie metra, autobusów i kolei. W mieście Waszyngton zawieszono wczesne głosowanie w wyborach prezydenckich, a w Nowym Jorku nieczynne są giełdy. Na terenach przybrzeżnych zarządzono obowiązkową ewakuację mieszkańców.
Meteorolodzy ostrzegają, że może być to jeden z najgroźniejszych kataklizmów ostatnich dziesięcioleci, zdolny siać spustoszenie na obszarach położonych nawet 1000 km w głąb lądu. Sandy towarzyszą silny wiatr i intensywne opady deszczu i śniegu, które grożą wywołaniem powodzi. Rząd ostrzega, że nawet 50 mln Amerykanów może odczuć skutki huraganu.

źródło:  http://dlapilota.pl/

Totalna masakra;/ Módlmy się za tych biednych ludzi

Adam Lambert na Fred & Jason's Annual Halloweenie Charity Event (26.10.2012) + MUSISZ TO MIEĆ!

Siema:D Wiem, okrutną miałam przerwę od pisania notek. Niestety, mój internet bardzo uzależnia się od pogody i jak tylko ta się zepsuje, lubi sobie nie być x(. Chwilę temu też go nie było, ale pogrzebałam w kablach i na razie nie mówię nic :3
Jedna z moich ostatnich notek przedstawiała zażyłość Adama Lamberta i jego przyjaciela Tommy'ego Joe Ratliffa. Napisałam wtedy, że trudno o jakiekolwiek aktualne zdjęcie Adama i Sauliego, jego faceta (para szerzej znana pod pseudonimem Saulbert). Teraz czas opuścić flagę zwycięstwa, gdyż najnowsze foty Adaśka i jego chłopaka pochodzą z 26.10 i grasują po internecie:) I szczerze powiem, że naprawdę cieszę się z tego, jak one wyglądają.



Zdziwieni? zaszokowani? A może już macie atak serca?
Spokojnie, to tylko baaaaaardzo glam stylizacje na Fred & Jason's Annual Halloweenie Charity Event, charytatywną Halloweenową imprezę. Adam jak zwykle przebrał się za glampirka ( Vampire + Glam = Glampire ) i muszę przyznać, wygląda świetnie. Chociaż wiem, że niektórym się nie bardzo ten stój podoba, dzięki niemu ja widzę, że Adam z FYE wciąż w nim żyje i kurczowo się tego życia trzyma xD
Trochę więcej Glampirka:





Robi wrażenie, prawda ? xD Teraz kilka filmików




Halloween już niedługo, bo w środę, więc na pewno dodam coś jak zdjęcia duchów czy creepypasty :D
Bądźcie gotowi:)

+ MUSISZ TO MIEĆ!

Szukając w Empiku wampirzych zębów (taak, kupiłam je w końcu, ale w innym miejscu) wpadł mi w łapki Popcorn Niemiecki za 15,99 zł z tym oto plakatem:
Dla ułatwienia, okładka Popcornu wygląda tak:
To by było na tyle, pozdrawiam Was serdecznie :D

piątek, 26 października 2012

Garść kilku "newsów" :)

OMG! Normalnie nie mogę w to uwierzyć! Minął miesiąc, a wyświetleń mojego bloga jest troszkę więcej niż 1 200 :D dzięki, że komuś się chce czytać te wypociny, reagować na nie i jeszcze komentować.

W ogóle, to za kilka chwil lecę na uczelnię, więc pragnę się z Wami podzielić kilkoma smakowitymi newsikami. :3

Na początek MOJE SŁODKIE FEJSOWE TORTURY, które tylko utwierdzają mnie w coraz większym przekonaniu, iż jestem nienormalna wzdychając do panów z kraju Kim chi oraz piękniutkiego Adaśka, który chyba robi się coraz ładniejszy. Ale to tylko moje zdanie xD Główne przyczyny moich tortur są dwie i mają śliczne buźki, włoski, ząbki, oczka i wszystko inne też :D
 Moja drogocenna podpowiedź: jeśli nie chcecie wpaść w naprawdę głęboką wodę ( tak nazwę moje dziwne stany :D ), nie patrzcie w jego oczy dłużej niż 15 sekund :D

Czasami mam ochotę go solidnie poszczypać za to, co mi zrobił (za tą manię w głowie i odpowiedzi na większość pytań słowami "bo Adaś" ), ale potem mi przechodzi, i znowu chcę go przytulić. :3

Czy jest coś, co oprócz moich westchnień i cech fizycznych łączy tych dwóch ? Cóż, ładnie im i w make upie i bez, lubią poszaleć z kolorem włosów i co ważniejsze, często robią słodkie, niewinne minki nie tylko do zdjęć.
Zapomniałam dodać, że panicznie boją się ściągania koszulek i naprawdę nie wiem dlaczego xD
Prowadzi to fanów do "kreatywnej twórczości", czyli photoshopa. W internecie można znaleźć całkiem kuszące propozycje takich zabiegów:

                                                  Mrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr... ♥
Powiem tyle: wątpię, żeby mieli się czego wstydzić, bo przecież chyba nie zaatakował ich rekin wyrywając im kawał mięsa z brzucha :D Okrutny przykład....xD 
Rany, jak ja odeszłam od tematu newsów! Skończyło się na tym, że podniecam się facetami, którzy wstydzą się rozebrać :D

Ostatnio stało się coś dziwnego. W internecie pokazały się zdjęcia BIGBANG z kolejnego ich występu. Jedno z nich umieszczono na wielu zagranicznych forach i clubach na facebooku. Przedstawia ono lidera BB, G-Dragona, który omdlał(?), zasłabł(?) na scenie. W czasie, gdy ludzie we wszystkich językach oprócz angielskiego rozpisują się nad nim, polskie strony milczą. Jeśli wstawi się im zdjęcie na tablice, usuwają je. Nie odpowiadają na pytania z nim związane. Zachowują się jakby nic się nie stało. Dziwne, czyż nie ?
   Zdjęcie z co najmniej dziwną historią. Jak zauważyłam, inne fun cluby też go pousuwały. A fota jest nowa, o czym świadczy kolor włosów Smoka. Czyżby YG Entertainment bawiła się w tuszowanie takich sytuacji ?



Teraz czas na nowy, przynajmniej dla mnie (jak zwykle wina Koreańczyków i Adama xD), klip Cher Lloyd i Becky G - Oath. Fajne słowa piosenki :)

Dzisiaj "stolatujemy" autorce prześwietnego opowiadania PIASKOWY GOŁĄB. Blog pod tą samą nazwą można znaleźć w liście "Moje blogi" po prawej stronie:) Sto lat, sto lat Marona ♥

Polub Gołębia na facebooku: https://www.facebook.com/pages/Piaskowy-Go%C5%82%C4%85b/196828427085974?fref=ts

Co jeszcze? Adam troszkę wkręcił wszystkich z tym kolorem włosów, bo okazało się, że nadal są jakie były, czyli blond + brąz. Chociaż, to nie wina Adama, że ktoś umieścił starą fotkę dopiero niedawno:D
Lambercik, jesteś rozgrzeszony!

Na zakończenie, tej dziwnej poniekąd i niewiele wnoszącej, notki wczorajszy rysunek Alex, dedykowany mnie, czyli jak narysować mojego pendrive'a xD
Uprzedzając pytania, tak: po lewej mój pendrive i tak, to jest Son Goten z Dragon Balla xD

Raz jeszcze serdecznie dziękuję wszystkim odwiedzającym bloga i Alex, że jeszcze ze mną wytrzymuje ♥

środa, 24 października 2012

Podejrzane foty, czyli rozkmina Dżasty + niespodzianka :)

Siema:D Dzisiaj uznałam, że już nie wytrzymam xD po zobaczeniu kolejnych dziwnych zdjęć powiedziałam sobie: DOŚĆ! COŚ MUSI BYĆ NA RZECZY!

Nie bójcie się, nie mam zamiaru dyskutować na temat rzekomych zdjęć z Candle Cove, twarzy Kobiety bez Wyrazu, ani tym bardziej na temat mordy Jimmy'ego z creepypasty KŁAMCY, którą na szczęście mój umysł gdzieś wyrzucił i nie jestem w stanie sobie jej przypomnieć :D Ufff.... a przedostatnia noc była ciężka :)

Chciałabym rozkminić historię kilku zdjęć, które ukazały się w ostatnim czasie. Jak wiecie, jestem bardzo aktywną fanką Adama Lamberta. I tak, chodzi tu o niego. O Adama i jego seksownego kociaka gitarzystę, Tommy'ego.

Glamberts to pokojowe stworzenia, co nie znaczy, że nie dzielą się między sobą. Na tych, którzy kochają GN Tourowe Adommy (Adam i Tommy) oraz rzeczywistość, czyli "kwitnący" związek Adama z Saulim Koskinenem. Ale po kolei.

Wszystko zaczęło się tak naprawdę na gali AMA 2009. Achhhhh, co to był za buziak ♥ Oburzeni Amerykanie "ukarali" Adasia brakiem możliwości wystąpienia w GOOD MORNING AMERICA. Coż, zakaz i tak został już zniesiony, więc raczej niewiele się stało.
                                                          Buzi, buzi, kociaki :3

Chyba zaczęłam przesadzać z tymi "kociakami" xD. Wińcie za to nie mnie, tylko pewną kocicę Katy ze śliwkową sierścią ♥ Wracając do tematu, gdy ruszyła trasa Glam Nation Tour, każdy przyzwyczaił się do buziaków scenicznej parki. Na całym youtubie fani zmiksowali ze sobą wycinki tych momentów tworząc filmiki typu "TOP 15 Adommy". Wszystko trochę "pokomplikowało" się w Amsterdamie, gdzie to Adaś zajarał na scenie, totalnie stracił nad sobą kontrolę i nie dość, że zaczął wykonywać przesiąknięte erotyzmem ruchy, to jeszcze pocałował Tommy'ego tak, jak nigdy. Najlepsze Adommy Ever ♥
Na trasie były także różne akcje typu "walenie basu" (Tommy był wtedy basistą), moment, kiedy to Adam bez niczego wepchnął Tommy'emu palec w usta ( albo dłoń między nogi ) a zdarzyło się i fana pocałować:D
                                     
 W czasie jakiegoś wywiadu, każdy członek zespołu Adama został poproszony o powiedzenie, którą piosenkę na trasie GNT najbardziej lubi wykonywać. Tommy odpowiedział "Fever"... xD
Potem, niestety, piękne i gorące Adommy (nieodłączny symbol piosenki FEVER) skończyło się z hukiem.
W Helsinkach Adam spotkał Sauliego Koskinena i już wkrótce świat obiegły ich zdjęcia.
Chłopaki są razem już prawie dwa lata i chociaż za Saulim jako tako zbytnio nie przepadam, to naprawdę życzę im szczęścia. Dlatego, zastanawiający był jeden z ostatnich występów Adama
Oraz dzień wczorajszy, kiedy to Adam i Tommy wybrali się razem na obiad :)
Może ja jestem głupia i wielu rzeczy nie rozumiem, a wiele sobie wmawiam, ale jakoś ciężko o zdjęcie Adama i Sauliego z ostatniego okresu. Wiem, że pracują i w ogóle. Nie jestem natrętną fanką Adommy, chciałam to po prostu rozpatrzyć.

A teraz niespodzianka :) Jeśli możecie, udostępniajcie to wszędzie, gdzie się da xD
Bo my wszyscy kochamy zdemoralizowaną do bólu, przepadającą za zboczeństwem Adama i uwielbiającą Glambulge'a Kasiulkę ♥

To by było na tyle dzisiaj. Co sądzicie o "Adommy Incident" ? xD

poniedziałek, 22 października 2012

Wszystkie powody mojej radości:)

Dzisiejszy dzień jest taaaaaki pięęęęęęęęęęęęęęęęęęękny, że chce się śpiewać xD dlaczego? po kolei ? :)

1. bo Adam Lambert chyba ma czarny kolor włosów ♥.♥
                                                        Fotka z [chyba] wczoraj :)

2. bo dostałam bdb z wypracowania z angielskiego (92%) :3

3. bo BIGBANG na Alive Tour będą w Londynie, a to najbliżej Polski kiedykolwiek :D
(BIGBANG ALIVE GALAXY TOUR 2012:
▶ Data: 15 grudnia 2012 19:30
▶ Miejsce: Hala Wembley (~12 500 miejsc)
▶ Sprzedaż biletów: 26 października
▶ Gdzie? www.ticketmaster.co.uk lub www.livenation.co.uk
źródło: bigbangpl.wordpress.com
                                                              Baaaaaaaaaaaaaaangi xD

4. bo chat z NU'EST, a ja się ciecham jak głupia :D
[do przeczytania na nuestpl.wordpress.com]

5. bo jak w nowym BRAVO dali plakat PSY, to już tylko jeden krok do dania plakatu BIGBANG :3

6. bo come back HELLOVENUS już niedługo :D

7. bo jutro 23.10, czyli Pretty Little Liars z Lambercikiem :D

i to chyba na tyle mej głupawki dzisiaj:D miłego tygodnia:)

@Ivaa, get well soon ♥

sobota, 20 października 2012

Specjalnie dla Alex: Ren z NU'EST

Ponieważ Alex prosiła mnie i prosiła o przedstawienie sylwetki Rena z dużą ilością zdjęć, specjalnie dla niej powstała ta notka. A więc, zaczynamy:)
Wytwórnia Pledis Entertainment w czasie powstawania NU'EST przedstawiła Rena jako "„nieprzewidywalnego, bystrego chłopaka z metroseksualnym urokiem.”

 Ren to jedynie sceniczny pseudonim tego chłopca. Prawdziwe personalia to Choi Minki (최민기)
przy czym zgodnie z umownym koreańskim zapisem nazwisko jest pierwsze, a imię drugie.

Urodził się 3 listopada 1995r. ( niedługo skończy osiemnaście lat, gdyż według koreańskiego liczenia lat, dziecko ma już rok, gdy się urodzi). Jego rodzinne miasto to Busan. Jest najmłodszym członkiem NU'EST (kor. maknae). Oprócz roli wokalisty w zespole, dba o stylizacje chłopaków na każdy występ i często jest osobą rozładowującą  negatywne napięcie.
                                                      Filmik, który trzeba znać :)
Teraz kilka zdjęć Rena z czasów, gdy nie był jeszcze blondynkiem:)


Wywiady z Renem:
1.
Q: Często masz pomalowane paznokcie, sam je projektujesz?
Jeśli jest to coś trudnego proszę projektanta aby to zrobił. Chciałbym na moich paznokciach mieć namalowany “Krzyk” Munch’a.
Q: Jeśli miałbyś jeden dzień na odpoczynek, co byś chciał zrobić?
Chciałbym pójść obejrzeć film lub pójść na zakupy.
Q: Jeśli przywiózłbyś Japońską dziewczynę do swojego rodzinnego miasta, dokąd byś ją zabrał?
Jestem z Busan, więc chciałbym zabrać ją nad morze.
 2.
Ren: 80% chłopiec VS 20% mężczyzna
Baekho: Jego postawą w codziennym życiu jest ktoś, kto jest bardziej chłopcem niż mężczyzną. Takie Jest również pierwsze wrażenie jakie robi. Mimo, że w codziennym życiu jest męski, jest naprawdę uroczy!
Mimo, że wygląda jak dziewczyna, ma ‘męską’ osobowość . W codziennym życiu jest dobrze wychowany. Ale jeśli go poznasz dobrze, zamieni się w maszynę ‘do śmiania’! Nie będziesz się nudzić. Każdego ranka, kiedy się budzi jego figura jest taka słodka, że chcesz go ugryźć (Śmiech). To człowiek z czystą duszą, lecz ukrywa swoją ‘męską’ stronę! Nie ma tak bardzo mistycznego faceta w Korei jak on. Czy muszę promować go bardziej? Ehm… Ma długie nogi, jego ciało jest dobre. Jego twarz jest również ładna! Ah, nie wiem co więcej! Ren jest najlepszy!!
3.
Ren//
Atrakcyjny punkt: Facet z wyczuciem stylu z NU’EST, Ren
Przed debiutem: Student, który dobrze się zachowywał (śmiech). Mieszkałem z rodzicami, babcią i dziadkiem, którzy uczyli mnie o manierach, nawet o uprzejmości. Miałem wielu przyjaciół.
Przed wejściem na scenę: Wielokrotne słuchanie naszych piosenek, śpiewanie, rozgrzewanie głosu i tańczenie, głębokie oddechy. Czasami zjem kostkę czekolady.
Wypadek, który się wydarzył:  Na planie teledysku, była scena, w której uwalniam się z kajdanek. Wiedziałem, że mogę zranić nadgarstek, ale jestem zdeterminowany podczas kręcenia. Czułem się dobrze, jakbym wygrał medal, ponieważ pracowałem naprawdę ciężko, „W porządku teraz widzę krew; to będzie świetne!”.
Jesteś najseksowniejszy gdy..:  Całe moje ciało straciło energię, po intensywnym treningu.
Jedna rzecz, którą chciałbyś ukraść od innych członków zespołu: Wzrost najwyższego członka zespołu, Minhyuna. Aktualnie moje nogi są dłuższe od jego nóg.
Sytuacja, która wydarzyła się niedawno…: Śmiałem się z żartu Minhyuna. To było takie zabawne. Ludzie myślą, że Minhyun jest małomówny, ale nie jest taki. Ma wielkie poczucie humoru.
Kiedy idziesz na targ..: Pierwszą rzecz jaką kupuje to mleko.
Jak rozweselić Cię w jednej chwili: Sam muszę zasugerować sobie „Dobry nastrój, dobry nastrój”.
Dla Rena, blond włosy to: Mój znak.

I na koniec, zdjęcia z Tajlandii, ogromna prośba Alex:)


piątek, 19 października 2012

Studenckie głupawki

Oj, jak ciężko siedzi się na nudnych zajęciach...niektóre z nich, zwłaszcza kiedy są późno, a ich tematyka podchodzi pod zarządzanie uwalniają niezłą głupawkę. Weźmy na przykład taką wtorkową Ochronę Własności Intelektualnej od 16:00 - 17:30. Słysząc coś na temat konsumentów i prowadzenia własnego przedsiębiorstwa, psycholog zwykle się wyłącza. Tym razem też tak było. W auli stwierdzono dwa mocne log off ( chociaż w rzeczywistości zapewne było ich więcej ). Kto ? Oczywiście Dżasta i Alex :p
A oto jak potoczyła się nasza głupawka:)
                                                               Twórczość Alex :)

                            Z całego serca współczuję Aronowi, ofierze moich eksperymentów xD

 Wybaczcie zły obrót zdjęć, urok szkolnych komputerów x(

A oto mój rysunek z lekcji religii z liceum:

No i piękny pulpit w pewnej auli:



xD


Jedna z najlepszych creepypast ever :)

Witam:) Chciałabym Wam przedstawić jedną z najlepszych creepypast, która wstrząsnęła mną do głębi. Czytajcie i komentujcie:)
DOM BEZ KOŃCA
Pozwolicie, że zacznę swoją opowieść od poinformowania was, że Peter Terry był uzależniony od heroiny.
Zostaliśmy przyjaciółmi w latach studenckich i pozostaliśmy nimi, kiedy studia ukończyłem. Celowo użyłem liczby pojedynczej; Peter rzucił naukę po dwóch latach.
Wyprowadziłem się z akademika i przeniosłem do małego mieszkania. Wtedy przestałem widywać się z Peterem tak często. Utrzymywałem z nim kontakt głównie przez Internet. Był jednak moment,
w którym Peter dosłownie zniknął na pięć tygodni. Nie widziałem go na żywo, nie pojawiał się również na AIM (komunikator internetowy – przyp. Tłum.). Nie martwiłem się tym jednak zanadto.
Wiedziałem, że jest on dosyć ekscentryczną osobą, a poza tym lubi narkotyki. Sądziłem, że po prostu non-stop imprezował.
W końcu, którejś nocy zalogował się na AIM. Zanim zdążyłem rozpocząć rozmowę wysłał mi wiadomość.
- Adam, człowieku, musimy pogadać.
Wtedy po raz pierwszy usłyszałem o Domu BezKońca. Z opowieści Petera wynikało, że było to coś w rodzaju zamku strachu, jednego z wielu, które tak często można spotkać w wesołych miasteczkach.
W Domu BezKońca organizowany był pewien konkurs: pięćset dolarów czekało na tego, kto przejdzie przez wszystkie dziewięć pokoi i wydostanie się z tego rzekomo nawiedzonego budynku.
Jak jednak głosiła legenda, nikt nigdy nie dotarł do drzwi wyjściowych. Stąd też wzięła się nazwa tego miejsca. Dom znajdował się na obrzeżach miasta, około czterech mil od mojego mieszkania.
Peter powiedział mi, że próbował wygrać te pieniądze, ale nie podołał wyzwaniu. Był uzależniony od heroiny, więc stwierdziłem, że pewnie wszedł tam będąc na haju i wystraszył się
papierowego ducha, czy czegoś równie śmiesznego. Twierdził, że ten dom potrafi złamać każdego zarówno psychicznie jak i fizycznie. Mówił, że jest w nim coś dziwnego, nienaturalnego.
Nie wierzyłem mu. Nie miałem podstaw, żeby mu wierzyć. Poinformowałem go, że pójdę tam następnej nocy. Przekonywał mnie i prosił, żebym tego nie robił, ja jednak uparcie obstawałem
przy swoim. Cholera, to było pięćset dolarów, które mogłem zdobyć minimalnym nakładem sił! Nie mogłem przegapić takiej okazji.
Kiedy stanąłem przed fasadą budynku poczułem się dziwnie. Czytaliście albo oglądaliście kiedyś coś, co nie powinno być straszne, ale pomimo to przyprawiało was o ciarki na plecach?
Miałem w tym momencie dokładnie to uczucie. Kiedy wchodziłem po schodach prowadzących na ganek dziwne poczucie strachu tylko się nasilało. Nabrało szczególnej intensywności, kiedy
nacisnąłem klamkę frontowych drzwi.
Serce przestało mi bić jak szalone, a ja sam odetchnąłem, kiedy moim oczom ukazało się całkiem normalne pomieszczenie, wyglądające jak recepcja hotelu udekorowanego na Halloween.
Na środku pomieszczenia stał drogowskaz. „Pierwszy pokój w tę stronę. Po nim jeszcze osiem. Dojdź do końca, a zwyciężysz!”. Zachichotałem i poszedłem w wyznaczonym przez znak kierunku.
Pokój, do którego wkroczyłem był wręcz śmieszny. Wypełniały go papierowe duchy, czaszki z gipsu oraz figury zombie, które wydawały głośny ryk, kiedy się obok nich przechodziło.
Na przeciwległej ścianie znajdowały się drzwi. Niewiele się zastanawiając, ruszyłem w ich kierunku przedzierając się przez sztuczne pajęczyny.
Kiedy tylko otworzyłem drzwi do drugiego pokoju zostałem otoczony przez mgłę. Od razu zauważyłem, że wyposażenie w tym pomieszczeniu stało na wyższym poziomie zaawansowania
technicznego niż w poprzednim. Poza maszyną do wytwarzania mgły znajdował się tu między innymi przyczepiony do sufitu, zataczający powolne koła nietoperz. Przerażające.
Całości dopełniała mroczna muzyka, która brzmiała niczym prosto z płyty kupionej w sklepie „Wszystko po 99 centów”. Nie widziałem głośników. Musieli je ukryć gdzieś poza
zasięgiem wzroku zwiedzających. Ominąłem kilka mechanicznych szczurów jeżdżących po podłodze i stanąłem przed drzwiami, do których przybita była metalowa cyfra „3”.
Wyciągnąłem rękę, żeby nacisnąć klamkę, lecz zamarłem w bezruchu. Ogarnęło mnie nagłe i przejmujące uczucie zgrozy. Nie chciałem otwierać tych drzwi. Czułem, że jest
za nimi coś naprawdę złego. Ten dziwny stan minął po dłuższej chwili. Otrząsnąłem się, a następnie przestąpiłem pewnie przez próg.
Pokój numer 3 był tym, w którym wszystko zaczęło się zmieniać.
Z pozoru nie wyróżniał się niczym szczególnym. Na środku, na drewnianych panelach podłogowych stało krzesło. Pomieszczenie było oświetlane jedynie przez słabe światło
lampy stojącej w rogu. Poza tym było zupełnie pusto. Nie licząc cieni. Zgadza się, celowo użyłem liczby mnogiej. Poza cieniem moim i krzesła były tu też inne. Ledwo przeszedłem przez próg,
a już byłem autentycznie przerażony. To był ten moment, w którym zorientowałem się, że coś tu nie jest w porządku. W przypływie paniki odwróciłem się i spróbowałem otworzyć drzwi,
którymi tu wszedłem. Były zamknięte od drugiej strony.
Niemożliwe, żeby ktoś zamykał za mną drzwi w miarę mojego postępu. Usłyszałbym go bez wątpienia. A może był to zamek mechaniczny, który uruchamiał się automatycznie? Całkiem
prawdopodobne. W tym momencie byłem jednak zbyt wystraszony, żeby logicznie myśleć. Odwróciłem się z powrotem w stronę pokoju. Cienie zniknęły. To znaczy cień krzesła został na
swoim miejscu, ale wszystkie inne „wyparowały”. Odetchnąłem głęboko starając się uspokoić skołatane nerwy, po czym wolno ruszyłem przez pomieszczenie.
Kiedy byłem dzieckiem zdarzało mi się miewać halucynacje. To przez moją wybujałą wyobraźnię. Stwierdziłem, że cienie niewiadomego pochodzenia musiałem sobie po prostu wymyślić
pod wpływem strachu.
Mniej więcej w połowie drogi przez pokój, przechodząc obok krzesła, przypadkowo spojrzałem w dół, na swoje stopy. I wtedy dostrzegłem coś, co sprawiło, że moje serce na powrót
zaczęło walić niczym młot. Otóż, tak jak powiedziałem wcześniej, wszystkie cienie poza tym należącym do krzesła zniknęły. Łącznie z moim. Nawet nie krzyknąłem. Nie zdążyłem,
ponieważ od razu puściłem się szaleńczym sprintem w kierunku drzwi opatrzonych cyfrą „4”. Pchnąłem je z całej siły i wkroczyłem do kolejnego pomieszczenia.
Sądzę, że czwarty pokój był jednym z najbardziej niepokojących. Kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi znalazłem się w prawdziwie egipskich ciemnościach. Miałem wrażenie,
że całe światło zostało wyssane z tego pokoju. Nie boję i nigdy nie bałem się ciemności, ale w tym momencie byłem sparaliżowany ze strachu. Zresztą słowo „ciemność” nie
opisuje tego, czego byłem świadkiem. To było coś znacznie gorszego. Nie tylko nie mogłem dostrzec ręki, którą wymachiwałem przed twarzą, ale nie mogłem też niczego usłyszeć.
Absolutnie niczego. Kiedy siedzi się w dźwiękoszczelnym pomieszczeniu da się usłyszeć swój oddech czy bicie własnego serca. Tutaj nawet te dźwięki do mnie nie docierały.
Zacząłem powoli kroczyć przed siebie. Starałem się dojrzeć drzwi, ale mrok skutecznie mi to uniemożliwiał. Nie byłem nawet pewien, czy są tu jakieś drzwi.
Nagle cisza została zmącona przez niskie, przeciągłe brzęczenie.
Poczułem, że coś stoi za mną. Odwróciłem się gwałtownie, lecz w nieprzeniknionych ciemnościach nie mogłem niczego dostrzec. Wiedziałem jednak, że to coś tam jest. W międzyczasie zauważyłem,
że brzęczenie przybrało na sile, a na dodatek dźwięk zaczął się do mnie zbliżać. Nie mogłem określić skąd pochodził, ale wiedziałem, że jego źródło musi być gdzieś bardzo blisko,
dosłownie centymetry ode mnie.
Zrobiłem krok w tył. Nigdy dotychczas nie czułem takiego strachu. Nie potrafię nawet dobrze opisać uczucia, które towarzyszyło mi w tamtej chwili. Nie obawiałem się bowiem, że umrę.
Bałem się raczej tego, co może mnie spotkać zamiast śmierci.
Wtedy na ułamek sekundy w pomieszczeniu rozbłysło światło. Dzięki temu zobaczyłem to, czego tak bardzo się obawiałem. Pusty pokój. Tak, byłem tam zupełnie sam, jestem tego pewien.
Po chwili wszystko na powrót pogrążyło się w ciemności. Natarczywe brzęczenie, które towarzyszyło mi przez cały czas przerodziło się w dziki skrzek. Krzyknąłem w panice,
jednak nie byłem w stanie usłyszeć swojego głosu – dźwięk niewiadomego pochodzenia skutecznie go zagłuszył. Odwróciłem się na pięcie i pobiegłem przed siebie, rozpaczliwie szukając drzwi.
W końcu je znalazłem. Naparłem na nie całym ciałem, po czym wpadłem do pokoju numer pięć.
Zanim opiszę pokój numer pięć musicie się czegoś o mnie dowiedzieć. Nie jestem narkomanem. Nigdy nie brałem żadnych narkotyków, nigdy też nie miałem problemów z psychiką,
poza wspomnianymi halucynacjami z okresu wczesnego dzieciństwa, a nawet te zwidy miewałem tylko wtedy, gdy byłem naprawdę zmęczony. Wszedłem do Domu BezKońca z czystym umysłem.
To, co zobaczyłem, gdy tylko wpadłem do pokoju numer pięć nie przeraziło mnie, lecz szczerze zaskoczyło. Rosły tu bowiem najprawdziwsze drzewa o koronach górujących wysoko nade mną.
Nie trudno było się domyślić, że sufit musiał być tutaj położony znacznie wyżej niż we wszystkich pozostałych pokojach Domu BezKońca, które odwiedziłem do tej pory. Otrząsnąłem się z
pierwszego szoku i uważnie rozejrzałem się po okolicy. Znajdowałem się zdecydowanie w największym pomieszczeniu, położonym prawdopodobnie gdzieś w centrum budynku.
Niech o rozmiarach tej izby świadczy fakt, że z miejsca, w który stałem nie byłem w stanie dostrzec drzwi wyjściowych. Rosnące blisko siebie rozłożyste drzewa dodatkowo utrudniały
orientację w terenie.
Nie mogłem zrozumieć jednego: dlaczego ten pokój tak znacząco różnił się od poprzedniego? Wiecie, sądziłem, że w miarę mojej wędrówki w głąb domu będę świadkiem coraz to bardziej
przerażających scen. Nagle okazuje się jednak, że to pomieszczenie bardziej przypomina raj niż salę, w której miałbym zmierzyć się z moimi najgłębszymi lękami. Moja opinia o tym pomieszczeniu
miała wkrótce ulec drastycznej zmianie.
Zacząłem zagłębiać się w gęstwinę drzew znajdującą się w pokoju. Gdy przeszedłem mały kawałek, zacząłem słyszeć dźwięki, które wyraźnie wskazywały na to, że znajduję się w sercu lasu.
Świergotanie ptaków oraz bzyczenie owadów wydawało się być moim jedynym kompanem w tym osobliwym pomieszczeniu. Dźwięki były właśnie elementem, który zastanawiał mnie najbardziej.
Słyszałem bowiem zwierzęta, lecz nigdzie nie mogłem ich znaleźć.
Zacząłem się zastanawiać, jak duży może być ten budynek. Z zewnątrz wyglądał jak zwyczajny, jednorodzinny dom, jednak musiał stwarzać tylko takie pozory: w rzeczywistości z pewnością był
większy. Jak inaczej pomieściłby się w nim cały las?
Pokój naprawdę przytłaczał swoimi rozmiarami. Gęste korony drzew nie pozwalały mi dojrzeć sufitu, a roślinność dookoła skutecznie uniemożliwiała wypatrzenie ścian. Prawdę mówiąc w tamtym
momencie jedyną rzeczą, która utrzymywała mnie w przekonaniu, że nadal jestem wewnątrz budynku była podłoga, którą stanowiły ciemnobrązowe, drewniane panele.
Kontynuowałem moją wędrówkę, mając cichą nadzieję, że gdy tylko minę kolejne drzewo, moim oczom ukażą się drzwi prowadzące do następnego pokoju.
Po kilku minutach marszu poczułem komara na mojej ręce. Potrząsnąłem nią, żeby odpędzić natrętnego insekta. Nie przestawałem przy tym przedzierać się przez gąszcz roślin.
Chwilę później poczułem, że więcej owadów ląduje na moim ciele. Były dosłownie wszędzie: na rękach, nogach, a nawet na mojej twarzy. Zacząłem się dziko miotać, próbując odgonić
od siebie te dokuczliwe, małe bestie. Spojrzałem w dół i wydałem z siebie krótki okrzyk rozpaczy. Nie widziałem bowiem żadnego komara. Czułem i słyszałem je jednak bardzo wyraźnie.
Siadały na mojej skórze i gryzły mnie, a ja mimo to nie mogłem zobaczyć ani jednego z nich! Odpędzanie się od nich rękoma nie przynosiło rezultatów, rzuciłem się więc na ziemię i
zacząłem się tarzać, mając nadzieję, że chociaż ta desperacka metoda poskutkuje. Na nic się to nie zdało.
Na czworakach zacząłem pełznąć przed siebie. Nie wiedziałem, dokąd zmierzam. Wyjścia nie było nigdzie w zasięgu wzroku. Po prostu brnąłem do przodu, chcąc uciec od komarów, od bólu
wywołanego ich ukąszeniami, a w końcu od tego przeklętego pokoju. Po ponad godzinie błądzenia w końcu znalazłem drzwi. Wstałem, opierając się o najbliższe drzewo. Chciałem pobiec
w kierunku drzwi, w kierunku wybawienia, lecz nie mogłem; moje ręce i nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Udało mi się jedynie zrobić kilka chwiejnych kroków, podpierając się przy tym o
pobliskie drzewa.
Wtedy znów to usłyszałem. Niskie brzęczenie. Dochodziło z sąsiedniego pokoju. Było intensywniejsze i bardziej natarczywe niż dotychczas. W miarę zbliżania się do źródła tego dźwięku
uczucie obecności ucztujących na moim ciele insektów stopniowo słabło. Kiedy położyłem swoją drżącą rękę na klamce owady zupełnie zniknęły. Nie potrafiłem jednak przemóc się i pchnąć
drzwi, prowadzących do następnego pokoju. Przeczuwałem, że czeka tam na mnie coś jeszcze straszniejszego i bardziej potwornego niż to, czego doświadczyłem do tej pory.
Wiedziałem jednocześnie, że przejście przez próg jest jedyną opcją. Nie mogłem puścić klamki, gdyż gdybym to zrobił, owady z całą pewnością wróciłyby. O powrocie do pokoju
numer cztery nie było nawet mowy. Stałem więc, opierając się głową o drzwi i zbierając w sobie wystarczająco odwagi, żeby zrobić następny krok. Brzęczenie było tak głośne, że
nie mogłem usłyszeć własnych myśli. Nie mogłem zrobić nic innego, musiałem iść naprzód. Pokój numer sześć czekał na mnie, a był on prawdziwym piekłem.
Oczy miałem zamknięte, w uszach ciągle rozbrzmiewał mi ten przeklęty ton. Lecz kiedy tylko drzwi zatrzasnęły się za mną, wszystko ucichło. Zaskoczony otworzyłem oczy. Zobaczyłem,
że drzwi, którymi wszedłem do tego pomieszczenia, zniknęły. W ich miejscu znajdowała się ściana. Odwróciłem się gwałtownie i obrzuciłem spojrzeniem pomieszczenie.
Wyglądało dokładnie tak samo, jak pokój numer trzy. Ta sama lampa, to samo krzesło stojące na środku. Nie było tu jednak żadnych drzwi; ani tych, którymi się tu dostałem,
ani tych, prowadzących do następnego pokoju. Byłem uwięziony.
Tak jak powiedziałem wcześniej, nie mam i nigdy nie miałem żadnych problemów psychicznych. Jednakże w tamtym momencie popadłem w prawdziwy obłęd. Nie krzyczałem.
W zasadzie nie wydawałem z siebie żadnego dźwięku. Na początku po prostu drapałem delikatnie ścianę. Robiłem to, ponieważ wiedziałem, że drzwi muszą gdzieś tam być.
Przy pomocy obu rąk skrobałem ścianę w miejscu, gdzie jeszcze chwilę temu znajdowała się klamka. Robiłem to coraz mocniej, w coraz większej desperacji szukając tych
pieprzonych drzwi. Moje paznokcie zaczęły się łamać. Poczułem krew na opuszkach palców. Upadłem na kolana, nie przestając drapać ściany. Miałem łzy w oczach. Wiedziałem,
że te cholerne drzwi muszą gdzieś tu być. Muszą! Gdybym tylko mógł przebić się przez tę ścianę…
- Wszystko w porządku?
Poderwałem się gwałtownie i obróciłem, szukając osoby, która wypowiedziała te słowa.
Dostrzegłem małą dziewczynkę, ubraną w białą suknię sięgającą jej aż do kostek. Miała długie, proste blond włosy, kredowobiałą skórę oraz duże, smutne,
niebieskie oczy. Była najbardziej przerażającą osobą, jaką w życiu widziałem i jestem pewien, że nie spotkam nikogo, kto wyglądałby tak niepokojąco, jak ona.
Gdy na nią patrzyłem widziałem bowiem nie tylko małe, niewinne dziecko. Było coś jeszcze. W miejscu, w którym stała, znajdowała się również inna dziewczynka, niezwykle podobna do tej pierwszej.
Miała na sobie brudną, znoszoną sukienkę barwy sadzy, jej włosy były w kompletnym nieładzie, a oczy wyrażały lęk połączony ze szczerą nienawiścią.
Naprawdę trudno opisać mi to, co widziałem. Obie postacie stały w tym samym miejscu, wzajemnie przez siebie przenikając. Miałem wrażenie, że znajdują się w dwóch odrębnych wymiarach,
a w jakiś dziwny, niewytłumaczalny sposób ja byłem w stanie widzieć je obie jednocześnie.
Zaniemówiłem. Strach całkowicie mnie sparaliżował, uniemożliwiając mi wykonanie jakiegokolwiek ruchu. Stałem, opierając się o ścianę i gapiąc się wprost na tę istotę.
Byłem uwięziony z tym czymś w pokoju, z którego nie było żadnej drogi ucieczki. Wtedy dziewczynka przemówiła raz jeszcze.
- Adamie, powinieneś posłuchać.
Słowa te zostały wypowiedziane przez dwa głosy. Jeden był delikatny i wysoki. Wydobywał się z gardła schludnie ubranej dziewczynki.
Drugiego głosu nie usłyszałem. Nie w zwykłym tego słowa znaczeniu. Nie dobiegał bowiem od tej istoty, usłyszałem go bezpośrednio w swojej głowie.
Był nienaturalny, zniekształcony. Jestem pewien, że żadna ludzka istota nie byłaby w stanie mówić w ten sposób.
Obie bezustannie powtarzały to jedno zdanie. Wiedziałem, że mają rację. Powinienem posłuchać. Powinienem nie wchodzić do tego domu.
Nie wiedziałem, co robić. Przyłożyłem dłonie do uszu, chcąc, żeby ich głosy przestały mnie dręczyć, jednak to nie pomagało. Jednocześnie bez przerwy się na nie patrzyłem.
Nie mogłem oderwać wzroku od tych przerażających dziewczynek.
W końcu osunąłem się na kolana i trwałem w tej pozycji chwiejąc się naprzemiennie w przód i w tył. Chciałem, żeby to wszystko się skończyło. Chciałem, żeby te istoty odeszły,
byłem skłonny umrzeć, byle tylko to wszystko dobiegło końca. Wiedziałem jednak, że ten dom, ten pokój nie da mi umrzeć. On chce mnie dręczyć. Chce się nade mną znęcać.
Te istoty stały naprzeciwko mnie. Próbowałem od nich uciec. Zacząłem pełznąć przed siebie. Dziewczynki stały w miejscu. Wydawało mi się, że nie są w stanie się ruszyć.
Zauważyłem, że w moją stronę zbliża się mechaniczny szczur, dokładnie taki, jakiego widziałem w pokoju numer dwa. Wiedziałem, że dom bawi się ze mną. Drażni się ze mną niczym kot z myszą,
zanim przystąpi do posiłku.
W tym momencie stwierdziłem, że nie pozwolę mu na to. Zrozumiałem, że nie chcę tu umrzeć. Mam zamiar wyjść żywy z Domu BezKońca za wszelką cenę.
Odetchnąłem głęboko, po czym podniosłem się z ziemi. Zobaczyłem niewyraźny kształt na ścianie naprzeciwko. Powolnym krokiem zacząłem się do niej zbliżać.
Poczułem czyjś oddech na karku. Wiedziałem, do kogo należy. Byłem pewien, że dziewczynki stoją tuż za mną. Słyszałem ich głosy tuż obok swojego ucha. Nie chciałem się odwracać.
Bałem się tego, co mogę zobaczyć. Zamiast tego żwawiej postąpiłem do przodu. Na ścianie widniał namalowany ołówkiem, wysoki prostokąt. Położyłem na nim rękę.
Na wysokości moich oczu pojawiła się cyfra 7. Naparłem na ścianę całym ciałem.
Głosy przerodziły się w rozdzierający krzyk. Krzyk, który rozbrzmiewał zarówno w moich uszach jak i w moim umyśle. Byłem niemal pewien, że zaraz ogłuchnę.
A wtedy ściana runęła, a ja poleciałem do przodu, na twarz. Wrzask ucichł. Leżałem na kawałkach gruzu, pokryty tynkiem.
Byłem fizycznie i psychicznie wyczerpany, wiedziałem jednak, że jestem już bezpieczny. Podświadomie zdawałem sobie sprawę z faktu, że dziewczynki nie mogły opuścić pokoju numer sześć.
Obróciłem się na brzuch, po czym moim oczom ukazała się bezkresna czerń. Czerń oraz mnóstwo małych, białych punktów. Gwiazdy. Byłem na zewnątrz.
Zacząłem płakać. Nie mogłem uwierzyć, że udało mi się wydostać z tego piekła. Byłem pewny, że przyjdzie mi spędzić swoje ostatnie chwile w tym przeklętym domu. A jednak!
Moja wola życia była silniejsza. Udało mi się! Byłem tak szczęśliwy, że zapomniałem nawet o obiecanej nagrodzie.
Dłuższą chwilę zajęło mi ochłonięcie i zebranie myśli. Nie chciałem niczego więcej poza powrotem do domu.
Podniosłem się, otrzepałem z tynku, po czym ruszyłem chwiejnym krokiem w stronę ulicy. Mój samochód stał wciąż w tym samym miejscu. Zresztą, czemu miałoby go tam nie być?
Nikt by go przecież nie ukradł w tak spokojnej okolicy. Usiadłem za kierownicą, uruchomiłem silnik. Ruszyłem w drogę powrotną do domu.
W miarę zbliżania się do celu mojej podróży zacząłem czuć się nieswojo. Radość z opuszczenia Domu BezKońca wyparowała ze mnie, a na jej miejsce wstąpił strach.
Nie mogąc pozbyć się natarczywego i intensywnego uczucia zaparkowałem przed domem, wysiadłem z auta i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych. Wszedłem do mieszkania.
W progu przywitał mnie mój kot Baskerville. Był pierwszą żywą istotą, którą zobaczyłem po opuszczeniu tego piekła. Wyciągnąłem rękę, chcąc go pogłaskać, ale ten, zamiast przymilać się do mnie,
wrogo zasyczał, po czym uciekł w głąb mieszkania. Trochę mnie to zaskoczyło, ale szybko doszedłem do wniosku, że kotom w końcu zdarza się mieć humory. Prawdopodobnie wyczuł ode mnie coś,
co mu się nie spodobało i dlatego zareagował w ten sposób.
Nie byłem głodny ani spragniony, chociaż wydawało mi się, że spędziłem w Domu BezKońca długie godziny. Zamiast tego stwierdziłem, że muszę natychmiast wziąć prysznic.
W drodze do łazienki zdecydowałem się zajrzeć do pokoju rodziców. Słyszałem włączony telewizor, byłem więc pewny, że jeszcze nie śpią. Wszedłem do ich sypialni z uśmiechem na twarzy,
szczęśliwy, że w końcu będę mógł porozmawiać z normalnymi ludźmi.
Oboje siedzieli wyprostowani na kanapie. Swoje odcięte głowy trzymali na kolanach. Ich oczy były zwrócone na telewizor. Był wyłączony.
Zwymiotowałem. Zatrzasnąłem gwałtownie drzwi. Moich uszu ponownie dobiegły dźwięki z telewizora. Miałem tego dość. Odwróciłem się, chcąc jak najszybciej wyjść z domu.
Na drzwiach, przed którymi stanąłem widniała cyfra 8.
Nadal byłem w Domu BezKońca. Zaszlochałem głośno, nie wiedząc, co robić. Nie wiedziałem, czy ten cholerny dom faktycznie zabił moich rodziców, czy może to po prostu kolejna sztuczka.
Bałem się zrobić jakikolwiek ruch.
Usłyszałem, że drzwi od pokoju moich rodziców otwierają się. Zdecydowałem, że nie chcę zobaczyć, co z nich wyjdzie. Postanowiłem iść naprzód. Może kiedyś to szaleństwo dobiegnie końca?
Z tą myślą wkroczyłem do ósmego pokoju.
Byłem praktycznie martwy. Wiedziałem, że mój umysł jest na tyle spaczony, że nigdy już nie powrócę do normalności, nawet, jeśli w końcu uda mi się stąd wydostać.
Byłem jednocześnie przekonany, że po tym, co ten popierdolony budynek ze mną zrobił, nic gorszego nie może mnie już spotkać.
Jak ja mogłem w to wierzyć? Oczywiście, że mogło mnie spotkać coś gorszego. I spotkało.
Pomieszczenie, do którego wszedłem, było idealną kopią pokojów numer cztery i sześć. Ponownie na środku stało krzesło. Tym razem jednak, siedział na nim mężczyzna.
Po kilku sekundach niedowierzania, mój umysł w końcu zaakceptował fakt, że osobą siedzącą na krześle byłem ja. Nie ktoś, kto był do mnie podobny, tylko ja sam,
Adam Williams, we własnej osobie. Podszedłem bliżej. Musiałem przyjrzeć mu się dokładniej, nawet, jeżeli byłem stuprocentowo pewien, że moje oczy mnie nie mylą.
Adam siedzący na krześle spojrzał na mnie. W kącikach jego oczu lśniły łzy.
- Proszę, błagam, nie rób tego. Nie krzywdź mnie!
- Co? – zapytałem zdezorientowany. – Nie mam zamiaru nic ci zrobić.
- Kłamiesz! – Zaczął szlochać. – Skrzywdzisz mnie, a ja tego nie chcę! – Podkulił nogi, po czym zaczął się chwiać naprzemiennie w przód i w tył.
- O czym ty mówisz? – zapytałem.
- Skrzywdzisz mnie. Skrzywdzisz mnie, jeżeli chcesz wyjść. Skrzywdzisz mnie – powtarzał, pociągając przy tym nosem.
- Dlaczego tak sądzisz? Proszę, uspokój się. Uspokój się i wyjaśnij mi, co tu się dzieje – poprosiłem.
Pochyliłem się nad nim, co pozwoliło mi dostrzec ten jeden kluczowy szczegół. Adam siedzący na krześle wyglądał jak ja i nosił identyczne ubranie.
Na jego koszulce, w okolicach serca, widniała jednak mała, czerwona cyfra 9.
- Skrzywdzisz mnie. Skrzywdzisz mnie. Skrzywdzisz mnie. Proszę, nie rób tego. Nie krzywdź mnie – słowa wypowiadał niezwykle szybko.
Gdy tylko zobaczyłem ten mały znaczek na koszulce mojego sobowtóra wiedziałem, co Dom chce mi przekazać.
- Adamie? – zapytałem łagodnie.
- Tak, skrzywdzisz mnie. Zrobisz to. Na pewno! – położył szczególny nacisk na ostatnie zdanie.
Stwierdziłem, że w tym stanie nie ma szans, żeby udało mi się z nim dogadać. Postanowiłem nieco się rozejrzeć. Tak, jak to miało miejsce w przypadku pokoju szóstego i tym razem drzwi,
którymi wszedłem, zniknęły. Z jakiegoś powodu wiedziałem, że szukanie konturów na ścianie również nie przyniesie żadnego skutku. Zacząłem szukać jakiegokolwiek śladu na podłodze.
W końcu zajrzałem pod krzesło.
Do spodu siedzenia przyczepiono nóż oraz małą karteczkę. „Dla Adama od Zarządu Domu BezKońca”. Wzdrygnąłem się. Nie trudno było się domyślić, czego chciał ode mnie ten budynek.
Miałem zabić samego siebie.
Podniosłem oczy do góry i spojrzałem prosto w przerażoną twarz mojego sobowtóra, który w końcu przestał kołysać się jak szaleniec.
Nigdy wcześniej nie zabiłem człowieka. Na samą myśl o tym, co zamierzałem zrobić robiło mi się niedobrze. Nie chciałem użyć noża, ale byłem świadom, że to jedyne wyjście z tej sytuacji.
Adam na krześle też zdawał sobie z tego sprawę.
Zupełnie nieświadomie zacząłem myśleć o Peterze. Zastanawiałem się, czy on też dotarł tak daleko i czy spotkał identycznego Petera Terry siedzącego na krześle. Zastanawiałem się, co on zrobił.
Szybko otrząsnąłem się z tych myśli. Nie ważne było, czy zabił swojego brata bliźniaka, czy nie. Ja wiedziałem, że muszę zrobić użytek z tego noża, jeżeli chcę się stąd wydostać. Chwyciłem ostre narzędzie.
- Adamie – spokojnym tonem zaczął mój sobowtór. – Co zamierzasz zrobić?
Podniosłem się z ziemi, trzymając drżącą ręką nóż.
- Zamierzam stąd wyjść.
Adam wciąż siedział na krześle, jego zachowanie jednak uległo zmianie. Był teraz bardzo spokojny. Popatrzył na mnie. Na jego twarzy zamajaczył lekki uśmiech.
Nie wiedziałem, czy zacznie się śmiać, czy też rzuci się na mnie. Powoli wstał. To było niesamowite. Był tego samego wzrostu, a nawet patrzył się na mnie w identyczny sposób, jak ja na niego.
Mocniej ścisnąłem nóż.
- Teraz cię skrzywdzę – powiedział łagodnie. – Skrzywdzę cię i będę cię tu przetrzymywał.
Nie odpowiedziałem mu. Skoczyłem na niego, przewracając go na ziemię. Przygwoździłem go do podłogi. Uniosłem rękę, gotowy zadać cios. Popatrzył wprost na mnie. Był przerażony.
Zupełnie tak, jak ja. Czułem się, jak gdybym patrzył w lustro. Opuściłem gwałtownie rękę. Stalowe ostrze przebiło jego pierś.
Ponownie zostałem otoczony przez nieprzenikniony mrok. Ciemność była jeszcze głębsza niż w pokoju numer trzy. Wydawało mi się, że jestem zawieszony w powietrzu. Nie mogłem się ruszać.
Stan ten trwał przez wiele godzin, może nawet dni. W czasie tym do mojej głowy przychodziło wiele myśli. Rozmyślałem o moich rodzicach, o Peterze, a przede wszystkim o Domu.
Udało mi się: byłem w pokoju numer dziewięć. Dom BezKońca miał jednak koniec, a ja do niego dotarłem. Jednak co dalej?
Ostatecznie się poddałem. Nie miałem już siły dłużej walczyć. Wiedziałem, że jestem tu uwięziony na zawsze, a moim jedynym towarzyszem będzie ciemność.
Nie miałem szans na wydostanie się z tego pokoju. Nie mogłem poruszyć żadną kończyną. Nie mogłem wydać żadnego dźwięku. Nie słyszałem swojego oddechu.
Próbowałem wyczuć jakikolwiek smak w ustach, nie poczułem jednak nic. Byłem stracony. Pokój numer dziewięć był piekłem, w którym przyjdzie mi spędzić wieczność.
Wtedy to się stało. Dostrzegłem światło. Jedno z tych stereotypowych światełek na końcu tunelu. Poczułem, że odzyskuję władzę nad ciałem. Pod moimi nogami pojawił
się stały grunt. Nie pozostało mi nic innego, poza kroczeniem w stronę światła.
Otocznie wokół mnie gwałtownie się zmieniło. Stałem teraz w holu Domu BezKońca. Wszystko było identyczne. Pomieszczenie wyglądało, niczym udekorowane na Halloween.
Wiedziałem, że coś musi być nie tak. Coś musi się różnić. Miałem rację. Na stole, na środku pokoju leżała koperta. Znalazłem w niej pięć studolarowych banknotów i kolejną małą kartkę.
„Adam Williams
Gratulujemy! Udało ci się znaleźć wyjście z Domu BezKońca! Proszę, weź te pieniądze, jako nagrodę za twój niezwykły wyczyn!
Pozdrawiamy
Zarząd Domu BezKońca.”
Zacząłem się maniakalnie śmiać. Nie mogłem przestać. Śmiałem się, gdy wyszedłem z budynku i wsiadłem do swojego samochodu. Śmiałem się jadąc do domu.
Śmiałem się, kiedy stanąłem przed drzwiami swojego domu i śmiałem się, kiedy zobaczyłem namalowaną na nich liczbę dziesięć.

czwartek, 18 października 2012

100 lat , Tommy Joe Ratliff

Dzisiaj urodziny obchodzi nie kto inny jak uroczy kociak Adama, Tommy Joe!
                                            Tak, to ten całowany przez Adaśka blondynek :)


                                                     Tommy i Ashley, gitarzystka Adama

Ten drobny blondynek kończy dzisiaj 31 lat:) W czasie trasy Glam Nation Tour oraz ogólnej promocji płyty "For Your Entertainment" grał w zespole Adama na gitarze basowej. Po odejściu gitarzysty, Monte Pittmana (co to się tam działo, o Boże...szkoda słów) , zajął jego miejsce w bandzie.
                           Adam śpiewa "Happy Birthday" Tommy'emu na wczorajszym koncercie

Z tej okazji możecie wysłać życzenia Tommy'emu pisząc do niego na twitterze (@TommyJoeRatliff) .
Ode mnie "sto lat" już poszło xD
Czyli, Glamberts, jest dzisiaj za co, a raczej za kogo, pić :D

Dla wszystkich fanów strachu:)

Witajcie:) Niedawno ruszyła pierwsza polska oficjalna strona dla fanów creepypast i strasznych historii. Oprawą graficzną przypomina kwejka, po rejestracji można oceniać creepypasty, komentować je i dodawać nowe. Na razie nie ma tam wiele creepypast, ale zwykle codziennie jakieś dodawane są do poczekalni. Z tego co wiem, strona została założona przez aktywnego forumowicza serwisu paranormalne.pl, a zwłaszcza wątku CREEPYPASTA.

Oto adres:

http://www.upiorne.pl

Zachęcam Was do odwiedzania tej stronki. Zawiera ona ciekawe historie. Niektóre z nich są elementarnymi opowiastkami pastowymi, tzw. klasykami i bez nich nie ma co ruszać w dalszą drogę.


No to miłych strachów :)

środa, 17 października 2012

Pytanie do czytelników.


Cześć. Mam do Was pytanie. Chcecie, żebym dodała tutaj jakąś moją twórczość typu opowiadania i rysunki, czy mam pisać tak, jak robiłam to wcześniej ? Proszę o odpowiedzi w komentarzach, bo naprawdę nie wiem, czy jak wstawię coś swojego, ktoś z Was będzie chciał to czytać, oglądać i komentować.

Pozdrawiam:)