poniedziałek, 30 września 2013

Jak kochać to do bólu, czyli totalna głupota koreańskich fanów EXO.

Ten post nie powstałby, gdyby właśnie nie został pobity szczyt chamstwa i głupoty ludzkiej. Pomyśleć, że jeszcze parę dni temu siedziałam sobie uśmiechnięta, nie myśląc ostatnio nic o ludziach, którzy zatruwają nasze (i nie tylko nasze) spokojne i komfortowe życia. Tak, mowa o sasaengach, wrzodach na pośladkach wszelkich fandomów. Ostatnio jednak całokształt zgromadzonych psychofanek, biją na głowę koreańskie EXOtics. Z tak podłymi ludźmi jeszcze się nie spotkałam i dla ich własnego dobra, mam nadzieję, ze nigdy nie poznam żadnej z nich. Dlaczego? Jeśli jeszcze nie macie pojęcia, tu i teraz Wam to wyjaśnię. Ale po kolei...
Na początek, jeśli jeszcze nie czytaliście, polecam zapoznanie się z fan accountem pisanym przez Nanę z EXO Poland na temat jej całkiem przypadkowego spotkania chłopaków w Berlinie. Podziwiam i ją i jej przyjaciółkę za to, że zachowały się z klasą pomimo drących się i okropnych psycholek (bo inaczej się ich już nazwać nie da) dookoła. Mnie na ich miejscu chyba hamowałaby tylko obecność idoli od tego, żeby im czasem nie przylać za skandaliczne zachowanie. Widać jednak, że EXO właśnie takich fanów pragnie: ich reakcja na sasaengi była ignorancka i wręcz odpychająca, tymczasem do "naszych" chętnie się uśmiechali i byli przyjaźnie nastawieni. Jaki z tego wniosek?

Chłopaki są zmęczeni i nic w tym dziwnego. Bycie koreańskim idolem to ciężki kawałek chleba, a nieraz same wytwórnie przedkładają zyski nad zdrowie swoich podopiecznych. Zacytuję teraz samą siebie sprzed iluś tam postów, gdzie pisałam o tym, jak to "fani" koczowali pod drzwiami domu G-Dragona: Żeby czuł się otoczony wspaniałymi, kochającymi się ludźmi, a nie bandą dzieciaków chcącą go rozerwać na strzępy. Tymczasem, jak mają się czuć EXO, kiedy sasaengi nie dają im nawet swobodnie poruszać się po lotniskach?

Prędzej czy później jednak, spotyka to każdego sławnego. Ludzie już chyba przestają się liczyć z tym, że artysta to też człowiek. Sam świetnie odniósł się do tego Tao pisząc ostatnio na swoim weibo:
Naprawdę nie mogę znieść osób, które wydzwaniają do nas w środku nocy, wysyłają nam wiadomości na Kakao przez cały dzień i śledzą nas wszędzie, gdzie jesteśmy! Tak was to interesuje? Nie znoszę, kiedy ludzie wtrącają się w moje życie! Lubię wychodzić na zakupy i spotykać się z przyjaciółmi, ale nie cierpię bycia śledzonym jak kryminalista. Nie jestem nim i wychodząc nie popełniam przestępstw! Chcę po prostu odpocząć w spokoju, po skończonej pracy i mieć własną przestrzeń, tylko dla siebie. A teraz to tak nie wygląda! 
Kocham fanów, którzy kochają nas, EXO, we właściwy sposób! Nie wiem, jak mam Wam wszystkim podziękować. Mogę jedynie powiedzieć, że Was kocham. Dziękuję.
Chłopak zmienił także zdjęcie główne na bardzo sugestywne, co naprawdę pokazuje, jaki stosunek ma do ludzi zachowujących się w tak skandaliczny sposób. Czy coś jednak to dało?

Według mnie tylko rozzuchwaliło sasaengów, którzy zapewne poczuli się jeszcze większą potęgą, kiedy wpis nagle zniknął. Nie wiadomo, dlaczego Panda go skasowała, możliwe, że "fani", którzy już nie raz pokazali, że oni ciągną tu za sznurki (świadectwo tego, jak zachowywali się w stosunku do nowego członka Super Junior i chłopaków z SJ-M oraz "reakcje" wytwórni powinny wystarczyć, w końcu są z tego samego podwórka I, II, III) byli w tej sytuacji ważniejsi dla SM (a raczej ich kasa) niż osoby, którymi na dobrą sprawę, powinni się opiekować.

Pomijając już zachowanie SM, nieźle piekielna jest sytuacja, która rozegrała się ostatnio. W tę sobotę, 28 września, brat Baekhyuna brał ślub. Chłopak nie przyszedł na niego sam, bo z kolegami z zespołu. Nie będę mówić nic więcej, niech wymowną będzie relacja dziewczyny zaproszonej na tę uroczystość (zapewne ktoś z rodziny albo przyjaciół młodych):
Brałam udział w weselu brata Baekhyuna z EXO. Początek przyjęcia był spokojny, ale odkąd zaczęli schodzić się członkowie EXO, zapanował chaos. Zaczęli pojawiać się ludzie, których wcześniej nikt nie widział. Gdy 3 członków EXO śpiewało piosenkę dla pary młodej, ludzie ci zaczęli przepychać się na przód i robić zdjęcia, wspinali się na krzesła i filmowali. Po piosence goście weselni rozpoczęli uroczyste krojenie tortu, a członkowie zespołu trzymali się z tyłu. Gdy więc główni goście byli zajęci, ludzie ci zaczęli prosić zespół o autografy, ciągle robili zdjęcia.
Blokowali przejście dla gości, powodując tym zamieszanie. Gdy wykonywana była rodzinna fotografia, na której miał znajdować się także i Baekhyun, osoby te zaczęły również fotografować. Wyglądało to zupełnie jak wywiad. Uniemożliwiło to wykonywanie fotografii innym gościom. Jednym słowem – były to sasaengi. Członkowie zespołu prosili “nie róbcie tego teraz, porobicie zdjęcia później”, ale nie słuchali ich. Wszyscy goście (w tym i ja oraz mój chłopak) byli bardzo rozczarowani całą zaistniałą sytuacją. Miny młodej pary wyraźnie zrzedły, ale próbowali zignorować sytuację i nie zauważać sasaengów. Wszyscy byli bardzo zmęczeni osobami, które zjawiły się nie mając nawet zaproszenia. Jednak muszę przyznać, że wśród ludzi rozpowszechniających obecnie weselne zdjęcia w internecie są również osoby, które były oficjalnie zaproszone przez parę młodą. Uważam takie zachowanie za nieodpowiednie, jestem wściekła.
Internauci rozpowszechniający zdjęcia nazywają siebie “gośćmi Baekhyuna z EXO” i są to te same osoby, które przepychały się robiąc zdjęcia oraz błagały członków zespołu o autografy. Zepsuli oni atmosferę przyjęcia.
Dodam, że sasaengi były przyczyną niezliczonych problemów. Zespół mówi, że nie akceptuje takiego zachowania. Niestety ta nadmierna miłość skierowana w stronę idoli jest przyczyną problemów osób w ich otoczeniu.
Nie trzeba chyba dodawać, że każdy normalny człowiek po prostu wstydziłby się tak zachować i robić z cudzego ślubu wybieg. To jedna z najważniejszych uroczystości w całym życiu, ludzie zwykle bardzo się starają, żeby była tą najpiękniejszą...To, co tymczasem przyjdzie po latach wspominać tej parze, nie będzie zbyt miłe. Pomyślcie sobie: stres, początek nowego życia i dzielenia go z drugą osobą, chęć świętowania w gronie najbliższych...a tu wpadają jak burza niewychowane baby z aparatami drą się o autografy. Karygodne, karygodne...

Wiem, że to niepotwierdzone, ale chodziły słuchy, że biedny Baekhyun próbował to towarzystwo wywalić 
z miejsca, gdzie odbywała się uroczystość. Rzekomo jedna z fanek chwyciła go wtedy za szyję...

Potem było jeszcze gorzej. Jakiś wyszczekany sasaeng jawnie groził Baconowi w wiadomości, którą do niego wysłał:
Baekhyun-ah, Mówiłam/łem ci.
Przestań rozpowiadać dookoła, lub naprawdę nie wiemy, co zrobimy kolejnym razem.
Dlaczego myślisz że, przeszliśmy całą drogę by spowodować zamieszanie?
Nasz Szczeniaczek jest taki słodki kiedy jest zły.
Ale to czas byś złagodził tą osobowość, co nie? Jesteś osobą publiczną, hehe
Spróbuj traktować nas jak insekty jeszcze raz, a nie wiemy co zrobimy następnym razem.
I prześlij swojemu bratu życzenia ślubne.
Jestem bardzo tolerancyjną osobą, ale chamstwa w żadnej postaci nie toleruję. Osoby zachowujące się w ten sposób sprawiają, że tracę po prostu wiarę w ludzi. Czy naprawdę większość z nas na drodze ewolucji zgubiła pokłady człowieczeństwa? Czy to, co w niektórych zostało do tej pory jest tylko bezwstydnym czystym, totalnym chamstwem, którego nie umiem inaczej nazwać, bo musiałabym użyć niecenzuralnego słownictwa?

Każdemu chyba podniosło się ciśnienie. Cóż, w internecie nikt nie jest tak anonimowy jak mu się wydaje.
Zlokalizowanie brawurowego fana na pewno nie byłoby czymś trudnym dla potęgi, jaką jest SM. A że groźby są karalne...może i "koledzy po fachu" owego sasaenga zastanowiliby się następnym razem.

Zresztą mogą zacząć już teraz, gdyż ku mojej uciesze, kilkoro takich Kwiatuszków zgarnęła dzisiaj policja. Taak! SM nareszcie postanowiło pokazać, że dba nie tylko o swój portfel, ale i o te ludki, co na jego zapełnienie pracują. Robiący wieś totalną samym swoim jestestwem pod Seulską siedzibą wytwórni psychofani, zostali odwiezieni do aresztu. Komuś się to jak widać nie spodobało, bo wreszcie pojawiły się odpowiednie służby. Brakowało tylko panów z białymi kaftanami... Jednak do takiego miejsca i tak trafiłaby większość tych osób, gdyby tylko zrobić im testy psychologiczne.

Cóż, nie będę już więcej hejtowała, bo na dłuższą metę to nie ma sensu żadnego, ale ciężko się nie powstrzymać. Być może ta jedna decyzja SM to pierwszy krok w bardzo dobrym kierunku. Czego życzę i EXO i wszystkim innym nękanym przez chorych fanów zespołom. A także wszystkim normalnym fanom.

Linki do screenów i teksty pochodzą z EXO Poland. Tłumaczenie wiadomości sasaenga od Loby.

czwartek, 26 września 2013

Choroba i zwierzeń kilka + Wakacyjne wspomnienia.

Witajcie. Przepraszam, że ostatnio jest mnie tu tak mało i kompletnie olewam swoje przysięgi co do kolejnych notek. Niestety, jestem chora od kilku dni i mam zamiar wykurować się szybko zanim będę musiała wyjść na uczelnię. Ciężko mi także sklecić coś z sensem przez ból głowy, więc po prostu cieszę się, że moi ulubieńcy ostudzili trochę swoje zapały i po intensywnym comebackowaniu dają nam odpocząć. Z wyjątkiem Adaśka, któremu wkrótce poświęcę cały post. Zastanawiam się także nad założeniem bloga poświęconemu zapomnianym/opuszczonym miejscom dookoła mnie - przez ostatnie tygodnie wakacji znalazłam ich parę i porobiłam masę zdjęć, a dla mnie, fanki creepypast, takie lokacje zawierają masę magii i są nieraz atrakcyjniejsze od muzeów czy zamków, które uwielbiam zwiedzać. Dla niektórych to pewnie nudne, ale zawsze najbardziej byłam wściekła na swoją gimnazjalną klasę, kiedy na ostatniej naszej wyciecze po Lublinie, kategorycznie odmówili zwiedzenia zamku. Właściwie byłam jedyną w grupie, której ten pomysł szalenie się podobał. Potem nie miałam już okazji przebywać w tym mieście, które swoją drogą totalnie mnie zauroczyło. Mam więc nadzieję, ze będzie mi dane trafić tam kiedyś po raz drugi i odwiedzić ten piękny zamek.
Wracając do mijających wakacji, dzięki wyrobionemu prawku i większej pewności na drogach, mogłam nareszcie cieszyć się letnią swobodą. Z rodzinką obskoczyliśmy najbliższe nam zamki (po czym okazało się, że po naszym wycieczkowaniu nie zostało nam już tego wiele w Małopolsce) oraz jeziora (zaleta tego, że zameczki znajdują się w ich sąsiedztwie). Było to niesamowicie udane lato także dzięki wspaniałemu Zlotowi K-Popowców Kraków 2013. Jak tylko stanę na nogi (a muszę i to szybko, bo rok akademicki za pasem) wraz z dziewczynami z okolic naszego pięknego Nowego Sącza planujemy własny zlot. Okazało się, że wcale nie jest nas tu tak mało. Nie jest to też może szczególnie powalająca liczba, ale jednak jestem z niej zadowolona. W przyszłości oczekujcie więc zaproszenia na nasz zlocik. Informuję o tym już teraz, więc gdyby ktoś z daleka był zainteresowany przyjazdem, chętnie go powitamy. Szczegóły będą tu wkrótce.

Teraz zapraszam i Was i Siebie na małą wycieczkę po wspaniałych miejscach, w których przyszło mi być w te wakacje.

20 lipca, jak wiecie, odbył się nasz wspaniały Zlot (KLIK). Do domu wróciłam głodna (pamiętny wpis o czuciu się jak gwiazda SM nie był taki wyssany z palca) i zmęczona, ale za to potwornie szczęśliwa. Poznałam fantastycznych ludzi i spotkałam wielu facebookowych znajomych z takimi samymi odpałami i zajawkami jak moje. To była czysta magia, kiedy szłaś sobie ulicą i nagle zaintonowałaś jakiś k-popowy kawałek na głos, a tłum ludzi za Tobą zaczął śpiewać go wspólnie. I co z tego, ze ludzie dziwnie się na nas patrzyli, w końcu byliśmy tam razem, pomimo dzielących nas codziennie niemałych kilometrów.
21 lipca umierałam z bólu stóp, gdyż moje wygodne na co dzień buty niestety wcale nie były dla nich łaskawe po całym dniu dreptania. Mimo to, siostra wyciągnęła mnie na mały spacer po lesie. Okazało się, że w pewnym fragmencie lasu osunęło się dużo ziemi i powstał tam przepiękny punkt widokowy na niżej położone partie drzew i krzewów oraz majaczące na horyzoncie góry Beskidu Sądeckiego. Niestety nie wzięłam ze sobą telefonu, a potem nie było już okazji żeby uwiecznić piękno tego miejsca. Mam zamiar się tam wybrać jak cudownie wyzdrowieję. Teraz większość liści powinna mieć już złotawe jesienne kolory, więc będzie to jeszcze bardziej malowniczy widok.
Po powrocie z wycieczki rozruszałam się na tyle, że nie chciało mi się siedzieć w domu. I tutaj trochę się nawspominam. Do Krakowa po raz pierwszy pojechałam w trzeciej klasie szkoły podstawowej. Okropnie wtedy padało, a w kopalni soli w Wieliczce winda zepsuła się pierwszy raz od siedmiu lat akurat wtedy, gdy my byliśmy w trakcie zwiedzania. Nie zdążyliśmy więc po dojeździe do grodu Kraka zwiedzić go konkretnie. Kiedy wracaliśmy, przemoczona i zmęczona ujrzałam przez okno autokaru piękne jezioro, a pomiędzy nim i ulicą majaczący na wysokości zamek. Zastanawiałam się jak bajecznie musi wyglądać ta sceneria w promieniach słońca. Potem o zamku zapomniałam, ale przy każdej kolejnej wyprawie do Krakowa niecierpliwiłam się i zawsze siadałam po prawej stronie autokaru, aby go dobrze zobaczyć. Kiedy tylko dostałam swój pierwszy telefon komórkowy z opcją robienia zdjęć, nagle zaczęło mi brakować miejsca w telefonie na co innego: po każdej podróży do tego miasta miałam tylko masę fotografii robionych na szybko z okna pędzącego autokaru. Przedstawiały one ów zamek mniej lub bardziej rozmazany.
Dowiedziałam się, że budowla należy do gminy Czchów i przez bardzo długi czas wystarczała mi ta mała informacja. Potem doszły jeszcze fakty, że leży nad jeziorem Czchowskim w miejscowości Wytrzyszczka. Bardzo długo nie interesowałam się tym zamkiem na tyle, żeby cokolwiek wyszukiwać o nim w internecie. Ot, dodatkowa atrakcja na drodze do Krakowa, pewnie ruina i tyle. Wszystko jednak zmieniło się dzięki drodze na tegoroczny zlot i niezawodnemu internetowi w telefonie. Jak zwykle siedząc po prawej stronie autokaru zauważyłam, że na bramie okalającej budowlę wisi tablica z napisem Zamek Tropsztyn Zaprasza. Zaintrygowana do żywego  wyszukałam go szybko w google i dowiedziałam się, że jego historia jest co najmniej fascynująca. Podobno posiada tunel łączący go z sanktuarium w Tropiu. Podobno w podziemiach tych ukryte są także skarby Inków przywiezione z Peru. Ogółem, historia jest fascynująca, ale zaciekawionych rzekomym tunelem informuję, że jest on zasypany kamieniami i najprawdopodobniej już nie istnieje albo nigdy nie istniał.
Wracając do powrotu z leśnej wyprawy, nagle w mojej głowie urósł wspaniały plan na spędzenie niedzieli. Tropszyn tak niedaleko, teraz już wiem, że można go spokojnie odwiedzić (tylko w lipcu i sierpniu), więc dlaczego mamy gnić w domu? Rodzinka nawet dość przekonana moim pomysłem, więc zapakowaliśmy się do autka i ruszyliśmy.
Własnemu szczęściu nie mogłam uwierzyć, kiedy parkowałam na zamkowym parkingu. Przecież to było jedno z tych uśpionych pragnień małego dziecka, żeby ten zamek kiedyś z bliska zobaczyć.
Jeden z murów Tropszytna, przy którym znajdują się parking i toaleta.
Jak wyczytałam w jednej z sal, w której można zobaczyć dawne zdjęcia zamku, nawet te, na których był kompletną ruiną (w XVII w. został spalony), w odbudowie Tropsztyna pomagała krakowska firma produkująca śmigłowce. Stąd lądowisko dla helikopterów na zamku ^^
Widok na jezioro Czchowskie z punktu widokowego.

Na zamku można też zobaczyć fantastyczną wystawę prac Dr Hab. ASP Karola Badyny. Są to wysokie rzeźby takie jak dama z łasiczką, starsza pani na sofie, a nawet działo. Prace te zostały bardzo szybko obsokczone przez moją rodzinkę, więc niestety nie posiadam zdjęć samych obiektów.
Na uwagę zasługują także wspaniałe skały na dróżce pod Tropsztynem. Moja mama, miłośniczka wszelkich form krasowych, czuła się tam jak w raju.
Cóż, zamek wart zwiedzenia!
Potem wsiedliśmy w samochód i udaliśmy się trochę dalej, do samego Czchowa, aby zobaczyć tamtejszą wieżę zamkową. Jest to jedyny element, który do dzisiejszych czasów zachował się w całości. Aby dostać się na górę, najpierw trzeba wejść po stromej kładce w las. Potem droga prowadzi po wyszczerbionych schodach. Teraz wystarczy iść ścieżką i kolejnymi schodami, aby dojść do wieży. Cały zamek to teraz tylko fundamenty i górująca nad nimi okrągła budowla. W środku znajduje się sklepik, mata z realistycznie przedstawionym zamkiem czchowskim z czasów, kiedy jeszcze nie był ruiną oraz spiralna klatka schodowa prowadząca na szczyt. Osobiście po zejściu na dół miałam dość. Ulokowałam się więc na jednym z fragmentów ruin i starałam się łapać oddech. Wtedy też powstało to zdjęcie wieży.

Na ten dzień wycieczka była skończona. Wpadliśmy jednak w wir odwiedzania okolicznych zamków i myślę, że przez cały tydzień każdy z nas marzył o kolejnym wspaniałym weekendzie.

W międzyczasie udało nam się odrobinę odsapnąć na łonie natury nad uroczym Jeziorem Rożnowskim.

28 lipca naszym celem stała się Niedzica i Czorsztyn. Urok tego miejsca podsyca fakt, że i Niedzicki zamek Dunajec i zamek w Czorsztynie dzieli jedynie jezioro Czorsztyńskie. W czasie jazdy minęliśmy Trzy Korony i niesamowity widok na Tatry. Były tak wspaniale widoczne, ze wręcz miałam ciarki na plecach. Uwielbiam, po prostu uwielbiam oglądać takie krajobrazy. Zatrzymaliśmy się wśród tych wszystkich lasów i wzgórz parkując na wyznaczonym do tego placyku. Po drugiej stronie ulicy znów można było zobaczyć wspaniałe skały.
Po stronie parkingu znajdowało się dość wysokie wzgórze, a ponieważ tata stwierdził, że gdy na niego wejdziemy, będziemy mieć wspaniały widok na Trzy Korony, weszliśmy. Niestety, na górze okazało się, że całość porastał dość gęsty las i niewiele dało się stamtąd zobaczyć. Zeszliśmy więc i ruszyliśmy w kierunku zamku.

Na miejscu tłok był niesamowity, a żar wręcz lał się z nieba. W pewnym momencie zaczęłam się bać, że dostanę udaru słonecznego, ale dla odwiedzenia tego miejsca warto było zaryzykować. Po opłaceniu parkingu w przyjemnym cieniu drzew (przynajmniej Tomasz się nie smażył XD) ruszyliśmy na zaporę na Jeziorze Czorsztyńskim, której budową tata chwalił się kiedy byłam wystarczająco duża, żeby wiedzieć do czego zapora służy.

W zbiorniku wodnym było mnóstwo ryb, które w pewnym momencie wydały się mojemu  ojczulkowi bardziej atrakcyjne niż zwiedzanie zamku. Jednak i tak postawiłyśmy z mamą i siostrą na swoim i weszliśmy na zamek, a potem do wozowni. Nie widziałam tam zakazu robienia zdjęć, ale nie widziałam też nikogo, kto by je robił, więc nie chcąc się narażać, potulnie schowałam telefon do kieszeni. Z wystaw na zamku podobało mi się wszystko, bo bardzo lubię takie miejsca, jednak najbardziej zapadły mi w pamięć zawalone lochy, sala tortur z tymi wszystkimi narzędziami, piękna kaplica ze zmurszałymi starymi ławkami z kamienia i wystawa prac jakiegoś pana, którego nazwiska nie pamiętam, o tytule Ilustracje do bajek, które nie istnieją. Była dość osobliwie wykonana i oglądając niektóre z rysunków miałam dreszcze na plecach. Może nie były tyle straszne co niepokojące. Zresztą tak samo jak i ich wspólna nazwa. Bajki, które nie istnieją... brrr. Przypomina mi się Candle Cove.
Przez moje roztargnienie ominęliśmy spichlerz i od razu udaliśmy się do przystani, żeby napić się czegoś zimnego i kupić bilet na 15-stominutowy rejs statkiem na czorsztyński zamek. Na statek nie trzeba było długo czekać, w końcu przypłynął i ruszyliśmy. W tak upalny dzień jak tamten przeprawa statkiem była wręcz spełnieniem marzeń, bo woda nieźle chłodziła od wszędobylskiego żaru. Był to też wspaniały moment, aby porobić piękne zdjęcia obydwu zamkom.
Rejs statkami w obie strony był bardzo relaksujący. Na pokładzie spotkałam nawet chłopaka w koszulce z Dragon Balla XD Jedyne co mnie irytowało to sącząca się z głośników muzyka latino. Nie przepadam za tym gatunkiem.

Po zejściu ze statku ruszyliśmy drogą przez las należący do Pienińskiego Parku Narodowego. Droga pięła się pod górę, była niewygodna i momentami niezwykle kamienista. Niestety, nie brakowało na niej nieodpowiedzialnych osób, które wlokły ze sobą wózki z małymi ryczącymi dziećmi. Ja rozumiem, zwiedzanie itp. Ale upał był taki, że dorośli odpadali, więc czego oczekiwać od dziecka? Poza tym, ono i tak nie będzie pamiętać zwiedzania zamku w Czorsztynie, więc nie lepiej przyjechać z nim w takie miejsce za parę lat? Bezsens...
Zamek w Czorsztynie chodził za mną odkąd jako wczesna nastolatka obejrzałam o nim reportaż w telewizji. Pomimo zmęczenia stwierdziłam, że skoro zaszłam tak daleko, to wejdę i tu na górę. Z zamku zrobiłam kilka zdjęć.

Po obejrzeniu zamku, który niestety na dzień dzisiejszy jest prawie całkiem w ruinie, ruszyliśmy z powrotem na statek, a potem wsiedliśmy w samochód i odjechaliśmy.
Hm, zapomniałam tu o czymś wspomnieć. Podobno zamek w Niedzicy ma spore podziemia, ale nie są one udostępnione zwiedzającym. Ponadto kręcono tu sceny kultowego serialu Janosik i ostatnio aż się uśmiechnęłam do ekranu, kiedy emitowali właśnie jeden z odcinków, a ja zobaczyłam znajome miejsce. Z tego co słyszałam, chadzał tędy także prawdziwy zbój, a nie tylko grający go aktor. W drodze powrotnej przejeżdżaliśmy także obok kościółka, w którym serialowi Maryna i Janosik brali ślub. Miejsce to jest jednak zabytkiem klasy 0 nieudostępnionym dla zwiedzających. Od taty słyszałam, że jest otwarte tylko raz w roku, we Wigilię i odprawiana jest tam pasterka.

Resztę wakacji spędziliśmy trochę mniej historycznie, ale o tym może innym razem. Na razie pozdrawiam Was gorąco spod tysiąca koców ♥

czwartek, 19 września 2013

Ważne dzisiaj! Part 34

Siema, siema, siema. Witam Was w dosyć przygnębiającej scenerii pogodowej ( deszczu, staph ;_; ) i w nieciekawym humorze. Dlaczego? Wszystkiego dowiecie sie za chwilę.

Przerwa = do domu.
EXO po bardzo udanej promocji udaje się na zasłużony odpoczynek. Znaczy to tyle, że chłopaki nareszcie mają czas, żeby odwiedzić swoje rodziny i porządnie się wyspać. Kris już od kilkunastu dni przebywa u rodziców w Kanadzie. Nie wiem, kto puści plotkę, że pojechał tam, żeby iść do szkoły plastycznej (dafuck? :O) i że nie wróci do zespołu, ale to nie jest prawda. Przecież każdy ma prawo odwiedzić bliskich, zwłaszcza po tylu tygodniach harówki.
Luhan także jest już w domu. W czasie przyjazdu do Chin zgubił telefon, który znalazła fanka. Podniosła go i zaczęła pytać w tłumie czyj on jest. Wtedy Luhan wychylił się z okna samochodu, powiedział, że jego, oddała Mu go, a on podziękował. Internauci rozpisywali się nad tym, że Exotics nie są jednak takie złe.
Bolesne jest więc wyznanie dziewczyny Gdyby bowiem wiedziała, do kogo należy komórka....nie oddałaby jej. Cóż, tego się można było spodziewać...
Tymczasem nasz kochany Jednorożec Lay po prostu spóźnił się na samolot do domu. Ech... cóż, poleci następnym XD
Nic natomiast nie wiadomo o tym czy Tao także pojedzie do domu. Co za nieludzkie traktowanie biednego maknae... :(
Koreańscy członkowie EXO wciąż gościnnie pojawiają się w różnych programach i wygląda na to, że ich odpoczynek nie będzie taki spokojny.

Comeback BIGBANG naprawdę tej jesieni?
16-tego września YG Entertainment w rozmowie z SBS E! Entertainment News przyznało, że jest plan, aby BIGBANG wydali nową piosenkę przed trasą w Japonii [listopad]. Rzekomy singiel ma ukazać się pod koniec października lub początkiem listopada i być promowany w Korei i Japonii w tym samym czasie.
To wspaniała wiadomość dla wszystkich VIPów :D

Tymczasem GD...
...prawdopodobnie wystąpi jako gość specjalny na koncercie Justina Biebera w Korei w ramach trasy Believe Tour, 10-ego października. Tak, tak, nazwisko napisałam dobrze i nic mi się nie pomyliło!
Na twitterze pojawił się bowiem taki wpis
i dzięki niemu dowiedziałam się, ile nienawiści jest w naszym VIPowskim fandomie. Brawo ludzie, chyba pobiliście właśnie rekord hejtów. Nagonka na Kiko Mizuharę wydaje się przy tym lekkim deszczykiem.
Jak widzicie, Justin wspomniał także o PSY. Możliwe więc, że doczekamy się ciekawej scenicznej kolaboracji ;)

Tymczasem TOP...
...prawdopodobnie nie jest singlem. W Korei rozprzestrzenia się plotka, że wybranką jego serca jest piękna modelka, Kim Hayul. Cóż, prawda jest taka, że Tabi jest już w pewnym wieku i jeśli nie jest gejem, to chyba najwyższy czas mieć kogoś takiego. Osobiście i tak uważam, że GTOP jest prawdziwy, ale jeśli to jednak fakty, nie pozostaje mi nic innego jak życzyć szczęścia.
[Da się nie wyzywać panny mimo tego, że jej facet to mój ultimate? DA SIĘ. Polecam tę formę radzenia sobie z takimi sytuacjami, a nie bezsensowne plucie się]
Hayul zdecydowanie przypomina mi z twarzy Bom :D

MTV EMA 2013 w Amsterdamie!
Jedna z szczegółowo obserwowanych przeze mnie muzycznych gal [głównie przez prowadzenie TEGO KONTA] odbędzie się 10-ego listopada. Można już głosować na to, kto zgarnie którą statuetkę (TUTAJ) oraz dopisać się do drużyny w bitwie fandomów (TUTAJ). Dodatkowo, jeśli chcecie, żeby ktoś z K-Popu otrzymał statuetkę WorldWide Act, także możecie głosować (TUTAJ). Do wyboru B.A.P, BOYFRIEND, SISTAR, EXO i U-KISS.

Nowy utwór!
Adam Lambert współpracował ostatnio z młodym DJ'em Avicii i Nilem Rodgersem (nagrali razem Shady na Trespassing). Co z tego wynikło? Ano, bardzo zaraźliwa i taneczna piosenka Lay Me Down.

A Wy co o niej sądzicie? Jeśli chodzi o mnie, szczerze przyznam, ze kiedy David Guetta mówił o tym, że chciałby współpracy z Adamem, była przerażona. Bo jak to, Adaś i muzyka klubowa? Na szczęście głos Lambercika jest na tyle elastyczny, że dopasuje się do wszystkiego, tak więc w jego wykonaniu mamy żywe, rockowe piosenki (jak Sure Fire Winners), smutne rockowe ballady (jak Can't Let You Go), kiczowaty pop (Naked Love), odniesienia do reggae (By The Rules) i nawet dubstep (Hold On). 
Co więcej, głos Adama wszędzie brzmi świetnie. Czasami nawet lepiej niż wykonawcy oryginalnego.

GTA V!
17-ego września w moje [o ironio!] imieniny, ukazała się piąta część tej wspaniałej gry na konsole. Jako osoba posiadająca jedynie PC, starego Pegasusa i PS2 muszę obejść się smakiem i czekać. Cóż, szanowni panowie z Rockstar lubią wydać sobie gierkę wcześniej na PS3 i XBOX. W tym momencie zazdroszczę tylko wszystkim fanom Diablo III (zainteresowani tematem będą wiedzieć dlaczego).
Czemu w ogóle R* ma taki stosunek do PCtowców? Proste. Piractwo. Niestety dla nich, kilka dni przed premierą GTA V wyciekła do sieci. Ludzie zaczęli ją pobierać i zgrywać na konsole. 
Ale nieee, to na pewno nie jest piractwo...
Osobiście jestem troszkę oburzona, ale mam wciąż nadzieję, że gra ukaże się niedługo. Apetyt podsycają tylko gameplay'e konsolowców, które mnożą się niczym grzyby po deszczu.

To na tyle dzisiaj. Trzymajcie się ♥

czwartek, 12 września 2013

Ważne dzisiaj! Part 33

Witajcie. Jak wiecie, dawno mnie tu nie było regularnie. Dlatego teraz szturmem wracają aż dwie serie notek. Dzisiaj cykl Ważne..., a na jutro bądźcie gotowi na Mocną dziesiątkę ;) Zaczynamy!

Ach, te afery...
Ostatnio było z nimi trochę spokoju, nawet rzeczy, które wydawały mi się potencjalnymi skandalami przeszły bez echa, jednak zaraz zdarzyło się coś śmiesznego. Przygotujcie się na jedną z najbardziej niedorzecznych afer w historii.
Oto Jia, członkini girlsbandu Miss A. Jej zadziorna uroda jest po prostu zniewalająca, obok jej talentu nie da się przejść obojętnie. Co takie dziewczę narozrabiało?
Oto i Tao, członek EXO. Nasza mała słodka Pandzia jest tym razem osobą, która skandal wywołała i wkopała panienkę po same uszy. O co chodzi?
Otóż, Jia posiada kota. Posiada także chińskie obywatelstwo, więc bardzo często rozmawia/spotyka się z uroczym Chińczykiem. Oczywiście, wiadomo, jak fani na to patrzą, zwłaszcza tacy fani, których poza granicami Kraju Porannej Świeżości próżno szukać. Czarka oburzenia i niesmaku przelała się, kiedy Jia wysłała Zitao zdjęcie swojego zwierzątka. Maknae EXO-M stwierdził, że kiciuś jest uroczy i bez namysłu wstawił go na swoje Weibo. Jak myślicie, co to wywołało? Oczywiście... burzę, popłoch, armagedon, bo Huang na pewno spotyka się z Meng, skoro ma jej kota (sic!) na głównym.
Na szczęście piski na ten temat już ucichły po oświadczeniach SM i JYP Entertainment.
Co ja o tym sądzę? Już demokratyzacja Hyosung wydała mi się durnym skandalem i robieniem niepotrzebnego szumu wokół zwykłego przejęzyczenia. Zwłaszcza, że dziewczyna nie ma obowiązku znać wszystkich znaczeń danego słowa używanego w jakichś tam slangach. Ale to jest już po prostu bzdurne.
A teraz przepraszam, ale idę ustawić zdjęcie żółwia mojego sąsiada na główne na twitterze. W końcu muszę dać światu znać, że spotykamy się razem, co nie?
Zdjęcie po lewej to sporny avatar Tao. Po prawej Jia z kocurem.

Nowości muzyczne!
Jeśli jeszcze ich nie widzieliście, radzę rozsiąść się wygodnie i odpalić filmiki.

Najnowszy klip najgorętszych debiutantów tego roku! Jest mocny i okraszony buntem, co bardzo szybko pozwoliło mi go połączyć z Never Close Our Eyes Adama Lamberta. Wszystko w tym klipie mi się bardzo podoba, najbardziej Suga i Jungkook. ♥
Ech, niedługo zostanę PedoNooną na cały etat XD
A Rap Monsterowi, dzisiejszemu jubilatowi (STO LAT ♥ STO LAT ♥), o wiele lepiej w okularach.
Never Close Our Eyes, dla zainteresowanych.
PS. Adam znalazł się w najnowszym numerze BRAVO, co prawda niewielki, ale pierwszy raz od niepamiętnych czasów napisali o nim nieironicznie. 

Piosenka wywarła na mnie ogromne wrażenie, z klipem jest inaczej. Naprawdę przyjemnie się tego słucha, jestem na ogromne TAK :)

Gorący babski debiut oprawiony wampirzym teledyskiem i niesamowitym głosem głównej wokalistki musiał być sukcesem! I jest! Może nie na rynku, bo dziewczyny nie zdobyły zbyt dużego posłuchu na miarę, np. 2EYES, BESTie czy WASSUP, ale piosenka naprawdę ma w sobie to coś!

Na koniec muzycznego podsumowania, NIE polecam oglądania nowego klipu Miley Cyrus. Aż przykro patrzeć na to, co się dzieje z tą dziewczyną....

World War Z znów zawładnęło moim sercem!
Pewnie pamiętacie, jak mocno nie mogłam się doczekać premiery (KLIK, KLIK) i jak szczegółowo pisałam o wszystkim, co zbliżało mnie do niego (KLIK). Minęły już dwa miesiące, odkąd miałam możliwość ujrzeć to niesamowite i dech w piersiach zapierające widowisko w kinie, a teraz w sieci nareszcie pojawiła się wersja w HQ. I to nawet z polskimi napisami!


Dzięki posiadaniu konta na tym portalu można go także pobrać, co niezwłocznie uczyniłam. I tak mam zamiar zakupić go od razu, kiedy wyjdzie na DVD, więc nikt na tym nie straci. Pełna pozytywnych wspomnień, szybko zgrałam go na pendrive'a i pobiegłam do telewizora pochwalić się nim przed rodzinką. Wszystko pięknie ładnie, aż tu nagle... Gerry ucina rękę Segen i co widzę? KREW! 
W tym momencie nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać. Więc jednak ci ludzie mają w sobie jakieś płyny? Ciekawa jestem kto tylko i po co, wpadł na pomysł usuwania krwi w kinie. 
Po pierwsze, to bardzo ugrzeczniło akcję, a po drugie... jeśli twórcy usuwali lejącą się krew na rzecz dzieci, to czym potem dla takiego dziecka jest pobranie tego filmu? Albo obejrzenie Piły w domu?
Wystarczy, że rodziców nie ma, a mały może swobodnie korzystać z sieci. Szybko znalazłby tam takie rzeczy, od których pewnie i panu grafikowi włos by się zjeżył...
Chcecie chronić dzieci, rozumiem. Ale nie tędy droga, panowie...

Okej, już się nagadałam, kazanie odprawiłam. Czas wrócić do sensu notki. Otóż, wracając ostatnio z zakupów w świetnym humorze, napotkałam przypadkowo osobę, która załatwia mi zawsze kinowe plakaty, za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Okazało się, że i teraz ma dla mnie coś ciekawego. A że akurat mnie spotkała, ma tylko nadzieję, że jestem samochodem. Niezrażona, przytaknęłam i szybko poszłam za nią. Oto efekt tej przechadzki...
Boski, kartonowy Brad Pitt sięgający mi prawie do brody jeszcze bardziej poprawił mój humor. Poza tym, zostałam obdarowana jeszcze tym wspaniałym plakatem:
Co prawda, ludzie się trochę gapili, kiedy niosąc Pitta pod pachą szłam spokojnie z kina na dość odległy parking, ale banan na twarzy został mi do końca dnia. Mama się go co prawda trochę wystraszyła, kiedy niespodziewanie weszła do pokoju, ale po obejrzeniu filmu, już jej trochę przeszło. 
A ja jestem zadowolona. Cóż, i tak przecież by to wyrzucili XD

DDTVN o Korei!
TVN chyba postanowił walczyć o widzów i za cel postawił sobie tym razem target group: młodzi, fascynujący się Koreą Południową! Tak, to żaden żart! W Dzień Dobry TVN co piątek można oglądać teraz fragmenty przygotowane specjalnie dla ludzi takich, jak my. Zaczęto dopiero w zeszłym tygodniu, więc niewiele straciliście. Na oficjalnej stronie programu możemy zobaczyć video z rozmową z pewnym Koreańczykiem posiadającym dyplom z polonistyki. A to ciekawe! 
Oglądajcie TUTAJ! :)

Cóż, na dzisiaj to będzie wszystko.! Całkiem muzycznej notki oczekujcie jutro ;) Pozdrawiam.

piątek, 6 września 2013

NOWE! NOWE! NOWE!

Witajcie. Dzisiaj szybciutki przegląd nowinek muzycznych, które w tym tygodniu mnożą się jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Zaczynamy.

B.A.P nie śpi, tylko ciężko pracuje nad wydaniem swojego debiutanckiego singla, Warrior, na japoński rynek. Już za parę dni ukaże się MV, zapewne najpierw w krótkiej wersji. Teraz cieszymy oczy niesamowitym teaserem. To także dobry moment, żeby zobaczyć, jak bardzo nasze Króliczki dojrzały od czasu debiutu.


Comeback hip-hopowej grupy BTS za pasem. 11-ego września będziemy mogli obejrzeć MV No promujący album O!RUL8, 2?. Na razie zostawiam Was z prześwietnym concept trailerem i teaserem klipu, które przyprawią Was o ciarki. Już nie mogę się doczekać!

Apink są bardzo oszczędne jak widać! Dziewczyny postanowiły upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i...nakręciły dwa oddzielne MV w tej samej scenerii oraz tych samych ciuchach. Nie sposób się nie zgodzić, że U You to pocieszna pioseneczka, przy której ciężko się nie uśmiechnąć, ale laski, no proszę... przecież ja przy oglądaniu tego klipu cały czas miałam w głowie NoNoNo. Może by tak...więcej kreatywności?
NoNoNo, dla zainteresowanych.


GD zaskoczył wszystkich wypuszczając Crooked zaledwie parę dni po Coup D'Etat i to bez zapowiedzi. Piosenka od razu mi się spodobała, co więcej, polubiła ją nawet moja mama, która raczej sceptycznie podchodzi do twórczości Smoczego (ale i tak zawsze chce oglądać jego nowe MV :D). Teledysk został nakręcony w Londynie...cóż mogę rzec więcej? Kocham być VIPem i wspierać takich cudownych ludzi jak Jiyong ♥

Ja płaczę ze śmiechu! ;;;; ♥ BOŻE CO TO JEST?! Wybaczcie, ale inaczej nie da się określić tej dramy! Druga część, ochrzczonej przeze mnie jako Beauty and the Beast SM ver., historii pokazuje, co działo się po opuszczeniu przez chłopaków tej stodoły/magazynu, czy w czym oni tam się bili. Fanki Luhana, Kai i Tao będą pocieszone, bo ich biasy grają tu pierwsze skrzypce. Reszta chłopaków występuje w roli szarych statystów. Bez przyjrzenia się im, raczej ich nie zobaczycie. No, za wyjątkiem Krisa, wściekłego Wilka, oj...Ulfa (XD), który pokazuje na końcu swoje piękne uzębienie i warczy jak zwierz. Wrrrr....
To nie zmienia faktu, że można umrzeć ze śmiechu patrząc na to, co się tutaj dzieje. Podobno ma ukazać się część trzecia, więc cóż, czekamy.
PS. Dziewczyna tu występująca jest jak azjatycka Kristen Stewart - ani specjalnie urodziwa, ani emocji nie pokazująca.

To by było na tyle na razie. Miłego weekendu ♥

czwartek, 5 września 2013

Symbolika teledysku G-Dragona "Coup D'Etat"

Witajcie. Co prawda w ostatnim wpisie pojawiła się informacja, że nowy post zawita na bloga w przyszłym tygodniu, jednak muszę to postanowienie złamać ze względu na genialną analizę najnowszego, lekko kontrowersyjnego MV G-Dragona Coup D'Etat. Tłumaczenie zawdzięczamy Hisako z KCABB.

Zaczynamy.

W pierwszej scenie widzimy Kwon Jiyonga powstającego z ruin. Ruin czego? możecie spytać. Dowiemy się tego później. Widzimy kilka ujęć więcej zestawionych razem; tak jak wahadło, które reprezentuje bombę zegarową.
Następnie widzimy długowłosego i przerażającego G-Dragona śpiewającego pod wahadłem, które mówi nam, że goni go czas, jest naciskany przez tykającą bombę. Jest spokojny mimo tego wszystkiego; jakby wiedział, że jest coś więcej poza bombą, która ma wybuchnąć.
Po kilku zmieniających się ujęciach, między G-Dragonem pod wahadłem a Kwon Jiyongiem powstającym z ruin, ukazuje się nam uroczy młody człowiek. 
Widzimy młodego marzyciela z bardzo przystojną niewinną buzią. Co łamie serce, to fakt, że patrzymy również na tego chłopca spoglądającego na jego własny grobowiec, noszącego czerwoną rękawiczkę.
Wtedy dociera do nas, że chłopiec z czerwoną rękawiczką jest tak właściwie niewinnym Kwon Jiyongiem będącym świadkiem własnej śmierci. Jest to udowodnione przez dorosłego Jiyonga, którego widzimy także noszącego tą samą czerwoną rękawiczkę.  
 Dlaczego dziecko Jiyong patrzy na swój grób? Co przywiodło go do jego śmierci? Dowiemy się tego po kolei, ponieważ właściwie to video jest o śmierci G-Dragona i powstaniu Kwon Jiyonga z martwych.
Teraz zaczyna się śmierć G-Dragona. Najpierw widzimy piękne i seksowne kobiety noszące powabne czerwone suknie i rękawiczki, wszystkie mają oczy ukryte pod czarującymi kapeluszami. Kim one są?
Oczywiście, reprezentują różne kobiety w otoczeniu supergwiazdy G-Dragona. Modelki, aktorki, piosenkarki. Ich luksusowe suknie, kapelusze i makijaże mówią nam, że te kobiety są celebrytkami żyjącymi w tym samym świetle co G-Dragon. Kochają go. Adorują go. Wielbią go. Ale nie widzą go. 
Fakt, że są prawdziwie ślepe na to, co jest głęboko w środku Kwon Jiyonga powoduje powolną i bolesną śmierć, co widać przez jego złamane i krwawiące serce.
Pierwsza śmierć G-Dragona: piękne kobiety, które nie widzą go takim, jaki jest.
Śmierć G-Dragona trwa. Po raz drugi widzimy go zaglądającego przez dziurę w kasie biletowej teatru. To przedstawia go będącego wewnątrz świata dostarczającego widzom biletów na spektakl, który chcą obejrzeć. Symbolizuje to również jego samego sprzedającego bilety na show G-Dragona.
 Ale w następnym ujęciu widzimy skupienie na kasie biletowej, w którym widzowie widzą tylko oko G-Dragona, nie jego twarz, ani ciało, nie jego prawdziwe ja. Widzowie czy też fani nie widzą go.
Później mamy widok na to, co dzieje się w środku kasy. Pokazany jest G-Dragon otoczony przez różne old-schoolowe radia, rolki filmowe i multimedialne konsole. 
On kontroluje przedstawienie, a cienie obsesyjnych czcicieli czają się w tle, próbując dostać się do wnętrza kasy.
Druga śmierć G-Dragona: fani oraz ciężar prowadzenia show G-Dragona. 
Teraz jesteśmy prowadzeni do jego trzeciej śmierci.
Następnie widzimy nierozpoznaną kobietę ukrytą w granicach ochronnego parasola. 
Kim ona jest? Jeszcze tego nie wiemy. Widzimy tylko, że ona i G-Dragon są rozdzieleni.
Widzimy G-Dragona położonego pod drzewem. Co to za drzewo? Prawdopodobnie jest to persymona, drzewo przemiany, wzrostu, mądrości, zdrowia. 
Ale z bliska widzimy, że owoce persymony są trujące, a drzewo usycha, jest umierające. 
Deszcz pada w nieskończoność, a G-Dragon wciąż jest oddzielony od nieznajomej kobiety. To mówi nam, że przemiana, zamiast być zdrową drogą do mądrości tylko sprawia, że G-Dragon jest słaby i niezdolny, przywiązany do ziemi, niezdolny do wzrostu, do tego, żeby wstać i iść w kierunku kobiety. Kim jest ta kobieta? To prawdziwa miłość Kwon Jiyonga, ktoś, z kim nie może być przez jego niezdolność do pójścia do niej, przez deszcz, przez toksyczne owoce persymony.
Trzecia śmierć G-Dragona: niezdolność do bycia z kobietą, którą kocha, tylko możliwość chronienia jej z daleka.
Następnie widzimy gar wrzącej wody z gotującymi się pieniędzmi. Co to jest? To ugotowane pieniądze za po prostu bycie G-Dragonem. Widzimy go zwyczajnie siedzącego za stołem otoczonego wrzącymi garami z pieniędzmi, które gotują się tak wokół niego, gdy on po prostu siedzi.
Dla mnie, to jest muzyka. G-Dragon próbuje nam powiedzieć, że gotuje muzykę, gotuje pieniądze i dla niego to jest proste. Jest to specjalnie podkreślone przez jego leniwe zachowanie. Dla niego robienie muzyki jest łatwym sposobem na robienie pieniędzy.
Ale potem widzimy G-Dragona szalejącego i będącego trochę socjopatycznym na tym samym krześle, tylko w innym pomieszczeniu: G-Dragon ukazany jest na krześle w przebieralni.
Jest otoczony walizeczkami na kosmetykami do makijażu z wbudowanymi światłami. Wszystko jest oświetlone, błyszczące, rażące. Sprawia to, że czuje się rozdarty i trochę szalony, wyciąga to potwora czającego się gdzieś w środku.
Czwarta śmierć G-Dragona: blichtr i splendor sławy. Czwartą śmierć idealnie podkreśla zdjęcie powyżej. Jest to G-Dragon z zasłoniętym wzrokiem i umieszczonymi oczami (które reprezentują jego dusze) gdzieś w tle. Malunek przedstawia płaczące oczy. To jest dusza Kwon Jiyonga, która jest odepchnięta na drugi plan gdy stoi przed światem jako G-Dragon. Potem jest przedstawiona twarz Kwon Jiyonga w masce ninja, pokazującą tylko oczy, a ukrywającą twarz G-Dragona. Jako Kwon Jiyong jest zdecydowany na okazanie swoich oczu, swojej duszy i umieszczenie twarzy jako rzeczy mniej ważnej, podrzędnej. Malunek w tle przedstawia wiele twarzy reprezentujących wcielenia G-Dragona, odstawionych na boczny tor kiedy tylko zdecyduje się być Kwon Jiyongiem. Znaczy to, że nie może być jednocześnie G-Dragonem oraz Kwon Jiyongiem. Zawsze musi poświęcić jednego dla drugiego.

Wiedzie nas to do jego piątej i ostatecznej śmierci. Jak widzimy poniżej G-Dragon otoczony jest przez reporterów z zasłoniętymi oczami. Symbolizuje to oślepienie i zakłamanie mediów na temat jego życia, bez patrzenia na to jaki jest naprawdę. 

Piąta i ostatnia śmierć G-Dragona: Media, które naprawdę spieprzyły jego obraz. 
Po tych wszystkich śmierciach widzimy pod spodem G-Dragona walczącego o oddech, słabego, leżącego na ziemi. Jest otoczony przez kruki, symbol śmierci. Nie jest jednak jeszcze martwy. Powoli i boleśnie poddaje się.
Scena ucina się ujęciem na wiele białych masek G-Dragona, symbolizujących go podczas Heartbreaker’a. Ten obraz G-Dragona stał się ikoną skandalu z jego udziałem wywołanego w 2009 roku.
 Płacze czarnymi łzami kapiącymi wszędzie dookoła.
Te czarne łzy reprezentują wnętrze G-Dragona. Na obrazie poniżej widzimy, że pod tą białą maską kryje się czarny, mroczny GD.
Kolor czarny reprezentuje wszystko to co jest w środku.: samotność, smutek, ból, złamane serce, depresję. Ten mrok wycieka. G-Dragon jest zniszczony, martwy.
Lecz chce on wyłamać się ze smutku, uciec od śmierci, od mroku. Usuwa więc i niszczy maskę, zostawia erę Heartbreaker’a za sobą. Tak naprawdę nie chodzi już tylko o tamten okres. Niszczy i zostawia za sobą całą sprawę ze skandalem związanym z osobą G-Dragona.
Niszczy twarz G-Dragona symbolizując pozostawienie go w tyle. Czas się zatrzymał, a on uwalnia się.


Twarz G-Dragona, jego umysł i dusza, są złamane i martwe.
Sprowadza nas to do początku, gdzie Kwon Jiyong powstaje w ruinach. Teraz już wiemy, że są to ruiny, w których zginął G-Dragon.
Podnosi się ze zgliszczy i uwalnia, nawet ze starej skóry, powłoki swojej śmierci. Nie chce niczego, nawet cala starego siebie.
Burzy ścianę, która oddziela śmierć od nowego świata. 
Teraz widzimy go przystojnego, noszące te same czarno białe włosy, posiadającego ten sam urok, ale teraz fryzura jest krótsza. Nowy G-Dragon, Powstały z martwych.
Dalej jest G-Dragonem, tyko lepszym, mniej mrocznym, bardziej przystojnym, czystszym i spokojniejszym.
To jest jego Coup D’Etat [zamach stanu], wstrząśnięcie murami śmierci i powstanie z upadku po pretensjonalnych kobietach, które łamały mu serce, ucieczka od obciążających oczekiwań fanów od bólu związanego z oddaleniem od jego prawdziwej miłości, od blichtru i splendoru sławy, od kontroli ślepych mediów.
Teraz widzimy Czerwonego Ninja. Dumnie wznoszącego czerwone flagi. Kolor pasji. Kolor siły. Kolor odwagi. Kolor Coup D’Etat. Kolor G-Dragona.

KONIEC.

Po tak wnikliwej analizie, czas na ponowne obejrzenie klipu.