Wszyscy, którzy trochę siedzą w temacie, wiedzą zapewne, jak wygląda środowisko k-popu za kurtyną. To co z pozoru słodkie i kolorowe, jest tak naprawdę ciężką harówą z kilkoma godzinami snu na dobę o odpoczynku nie wspominając. Chłopcy i dziewczynki wciągnięci w koreański show-biznes czasami rok nie widują swojej rodziny. Zanim zadebiutują są tzw. trainee, przed którymi ciężka praca. Okres treningu lubi sobie potrwać nawet i z 2 lata. Nie są oni też przez ten czas najlepiej traktowani, ale wszystko to znoszą, żeby zdobyć swój cel. Sukces.
To się może wydawać niektórym nieprawdopodobne. W naszym kraju, na naszym kontynencie, czy nawet w USA, gdzie najczęściej udają się nasi rodacy, takie rzeczy nie mają miejsca. Nie jestem też pewna innych azjatyckich krajów. Co do Korei, show-biznes jest ciężką szkołą życia. Przez sam wgląd w sytuacje, które wyżej opisałam można stwierdzić, że odrobinę przypomina on postępującą ewolucję, której szczeble przeskoczą tylko najsilniejsi.
Chciałabym teraz napisać co nieco o stosunku fanów do idoli, który bynajmniej zdrowy nie jest. Idol jest kimś w rodzaju męża, żony, kochanka. Nawet jeśli nigdy się z nim nie widzieliśmy, jest nasz i nikt nie ma prawa go dotknąć. Dawno temu przeczytałam, że wystarczy na portal społecznościowy wpisać zamiast swojego nazwiska, nazwisko męża. Podobno w Korei odbierane to jest jako przypieczętowanie takiego związku. Dla przykładu: Jesteś Lisa Geller (zmyślone na szybkiego xD). Kochasz się w Taeyangu z BIGBANG ? Od tej pory nazywasz się więc Lisa Dong i takie też nazwisko musisz mieć na facebooku.
W czasie podpisywania kontraktu z wytwórnią, podpisujesz na siebie owy wyrok. Skoro więc staniesz się mężem lub żoną milionów, nie możesz mieć prawdziwego męża, żony, chłopaka, dziewczyny ani nawet bliższej przyjaciółki czy przyjaciela z zewnątrz. Będzie to zawsze odbierane jako zdrada przez rzesze zakochanych w Tobie i całujących Twoje plakaty. A co za tym idzie, zdradzeni nie kupią Twojej kolejnej płyty. Są to więc straty dla wytwórni.
Koreańskie wytwórnie ustawiły się dosyć sprytnie na tym szczeblu. W kontraktach jasno pisze, że podopieczni mogą zawierać głębsze znajomości i je formalizować tylko wtedy, gdy będą na tyle sławni, aby nie stracić wielu fanów. A do wielkiej sławy najczęściej dochodzi się latami spędzanymi w samotności...
BIGBANG zaczęli karierę w 2006 roku. W Korei już dawno zostali uznani za międzynarodowe gwiazdy. W tym roku ruszyli na światową trasę koncertową, na której nie zabrakło też Polaków ( dziewczyny z oficjalnego polskiego fun clubu wybrały się do Londynu, a jak ). Myślałam więc, że ich fani są już dość lojalni, żeby nie czuć się zdradzonymi, gdyby któryś z nich przygruchał sobie jakąś panienkę (albo chłopca, w końcu o ich orientacjach wiemy tyle, co nic ). Niestety, przejechałam się na tym swoim myśleniu...
W święta Bożego Narodzenia G-Dragon wybrał się do tajlandzkiego kurortu Phuket. Okazało się, że w tym samym czasie była tam japońska modelka Kiko Mizuhara. I tu zaczyna się historia właściwa, gdyż wiele osób łączy tę parę ze sobą nie od dziś. Skoro więc spędzili święta w jednym miejscu, na pewno spędzili je razem i są parą. YG Ent. ( wytwórnia Bangów ) zaprzeczyło temu, że są razem, ale skoro założono taki rygor koreańskim gwiazdom, wątpie, żeby GD im się przyznał co tak naprawdę się działo.
Prawdy nie znamy i pewno prędko nie poznamy. Co mnie jednak boli w całej tej historii ? To, że widziałam na własne oczy posty "fanów", którzy wręcz śmiercią grozili biednej dziewczynie. GD oczywiście też został wysmarowany, jednak to Kiko okazała się być tą najgorszą. To, że Kwon jako gwiazda z takim stażem, nie może nawet normalnie spotkać się z osobą, która być może jest mu przeznaczona. To, że szanowni "fani" zamiast poszukać chłopaka w realnym świecie wyklinają na kobietę, która podbiera ich męża. A także to, że przez ich zaborczość chłopak traci szansę na miłość, którą przecież powinien dostać.
Kiko Mizuhara
Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Osoby, które całe dnie grają w gry komputerowe nazywa się mianem no-life'ów. Według mnie to słowo także doskonale pasuje do "fanów". A może nawet pasuje bardziej. Oni chyba już naprawdę zapomnieli, że G-Dragon też jest człowiekiem, mężczyzną takim samym jak jego rówieśnicy, a to, że jest też artystą, to tylko jego talent, pasja, praca, która powinna być dodatkiem i urozmaiceniem życia oraz przynosić dochody. Nie powinna natomiast odbierać szans na założenie rodziny, jeśli się tego chce.
W tym wypadku winę ponoszą też prezesi wytwórni, którzy chyba myślą jedynie portfelem zapominając o podstawowych prawach każdego człowieka.
Śmieszy mnie to jak fanki narzucą sobie ,że dany celebryta jest ich mężem.Przecież to żałosne!Mam ochotę ich wszystkich zjechać porządnie.A groźby są karalne,dziwię się ,że nikt się temu nie przyjrzał z bliska.Przecież jak ktoś grozi komuś śmiercią to wg.musi mieć coś nie tak z psychiką.Mogą za to pójść do paki,ale myślą,ze jak są w grupie to nic im nie grozi.Do czasu,bo nikt nie jest anonimowy w sieci.Jak by ktoś mi groził śmiercią to poszłabym z tym na policję i guzik mnie wszystko obchodzi nikt nie będzie mną pomiatał jak szmata i to,ze jak są u siebie to mogą się szarogęsić.Może wybuchła by z tego powodu woja i bardzo dobrze może by to coś dało.
OdpowiedzUsuńMadzia.
Nie żeby coś ale na takie groźby są paragrafy.
OdpowiedzUsuń(y)
FUCK LOGIC.
/ Char Lee