środa, 9 stycznia 2013

Moje opinie na ciężki temat.

Witajcie:) Dzisiaj pozwolę sobie ponarzekać, gdyż skłania mnie do tego zbliżająca się sesja oraz nieszczęsna wycieraczka w moim samochodzie, która chyba stwierdziła, że mam za mało wydatków i połamała się. Nie chcę oczywiście przynudzać, więc do wycieraczki już nie wrócę. Chciałabym się skupić natomiast na czymś, co jak zauważyłam irytuje wiele osób, a ja nie wiem dlaczego. Chodzi mi tutaj o G-Dragona. Na biednym chłopaku ostatnio VIP-y nie zostawiają suchej nitki. Nie mówię już o polskich przedstawicielach very importantów, bo ogólnie zachowują się z klasą. Mam jednak nieprzyjemność w przyjemności należeć do facebookowej grupy zrzeszającej VIP-y z całego świata. Są tam masy przedstawicieli różnych kultur i narodowości. Niektórzy zachowują się oczywiście jak na ludzi przystało. Istnieje jednak dość wielki odsetek "fanów". I o tych "fanach" będzie.

Wszyscy, którzy trochę siedzą w temacie, wiedzą zapewne, jak wygląda środowisko k-popu za kurtyną. To co z pozoru słodkie i kolorowe, jest tak naprawdę ciężką harówą z kilkoma godzinami snu na dobę o odpoczynku nie wspominając. Chłopcy i dziewczynki wciągnięci w koreański show-biznes czasami rok nie widują swojej rodziny. Zanim zadebiutują są tzw. trainee, przed którymi ciężka praca. Okres treningu lubi sobie potrwać nawet i z 2 lata. Nie są oni też przez ten czas najlepiej traktowani, ale wszystko to znoszą, żeby zdobyć swój cel. Sukces.

To się może wydawać niektórym nieprawdopodobne. W naszym kraju, na naszym kontynencie, czy nawet w USA, gdzie najczęściej udają się nasi rodacy, takie rzeczy nie mają miejsca. Nie jestem też pewna innych azjatyckich krajów. Co do Korei, show-biznes jest ciężką szkołą życia. Przez sam wgląd w sytuacje, które wyżej opisałam można stwierdzić, że odrobinę przypomina on postępującą ewolucję, której szczeble przeskoczą tylko najsilniejsi.

Chciałabym teraz napisać co nieco o stosunku fanów do idoli, który bynajmniej zdrowy nie jest. Idol jest kimś w rodzaju męża, żony, kochanka. Nawet jeśli nigdy się z nim nie widzieliśmy, jest nasz i nikt nie ma prawa go dotknąć. Dawno temu przeczytałam, że wystarczy na portal społecznościowy wpisać zamiast swojego nazwiska, nazwisko męża. Podobno w Korei odbierane to jest jako przypieczętowanie takiego związku. Dla przykładu: Jesteś Lisa Geller (zmyślone na szybkiego xD). Kochasz się w Taeyangu z BIGBANG ? Od tej pory nazywasz się więc Lisa Dong i takie też nazwisko musisz mieć na facebooku.

W czasie podpisywania kontraktu z wytwórnią, podpisujesz na siebie owy wyrok. Skoro więc staniesz się mężem lub żoną milionów, nie możesz mieć prawdziwego męża, żony, chłopaka, dziewczyny ani nawet bliższej przyjaciółki czy przyjaciela z zewnątrz. Będzie to zawsze odbierane jako zdrada przez rzesze zakochanych w Tobie i całujących Twoje plakaty. A co za tym idzie, zdradzeni nie kupią Twojej kolejnej płyty. Są to więc straty dla wytwórni.

Koreańskie wytwórnie ustawiły się dosyć sprytnie na tym szczeblu. W kontraktach jasno pisze, że podopieczni mogą zawierać głębsze znajomości i je formalizować tylko wtedy, gdy będą na tyle sławni, aby nie stracić wielu fanów. A do wielkiej sławy najczęściej dochodzi się latami spędzanymi w samotności...

BIGBANG zaczęli karierę w 2006 roku. W Korei już dawno zostali uznani za międzynarodowe gwiazdy. W tym roku ruszyli na światową trasę koncertową, na której nie zabrakło też Polaków ( dziewczyny z oficjalnego polskiego fun clubu wybrały się do Londynu, a jak ). Myślałam więc, że ich fani są już dość lojalni, żeby nie czuć się zdradzonymi, gdyby któryś z nich przygruchał sobie jakąś panienkę (albo chłopca, w końcu o ich orientacjach wiemy tyle, co nic ). Niestety, przejechałam się na tym swoim myśleniu...

W święta Bożego Narodzenia G-Dragon wybrał się do tajlandzkiego kurortu Phuket. Okazało się, że w tym samym czasie była tam japońska modelka Kiko Mizuhara. I tu zaczyna się historia właściwa, gdyż wiele osób łączy tę parę ze sobą nie od dziś. Skoro więc spędzili święta w jednym miejscu, na pewno spędzili je razem i są parą. YG Ent. ( wytwórnia Bangów ) zaprzeczyło temu, że są razem, ale skoro założono taki rygor koreańskim gwiazdom, wątpie, żeby GD im się przyznał co tak naprawdę się działo.

Prawdy nie znamy i pewno prędko nie poznamy. Co mnie jednak boli w całej tej historii ? To, że widziałam na własne oczy posty "fanów", którzy wręcz śmiercią grozili biednej dziewczynie. GD oczywiście też został wysmarowany, jednak to Kiko okazała się być tą najgorszą. To, że Kwon jako gwiazda z takim stażem, nie może nawet normalnie spotkać się z osobą, która być może jest mu przeznaczona. To, że szanowni "fani" zamiast poszukać chłopaka w realnym świecie wyklinają na kobietę, która podbiera ich męża. A także to, że przez ich zaborczość chłopak traci szansę na miłość, którą przecież powinien dostać.
                                                                         G-Dragon

                                                                       Kiko Mizuhara

Nie rozumiem i chyba nigdy nie zrozumiem takich ludzi. Osoby, które całe dnie grają w gry komputerowe nazywa się mianem no-life'ów. Według mnie to słowo także doskonale pasuje do "fanów". A może nawet pasuje bardziej. Oni chyba już naprawdę zapomnieli, że G-Dragon też jest człowiekiem, mężczyzną takim samym jak jego rówieśnicy, a to, że jest też artystą, to tylko jego talent, pasja, praca, która powinna być dodatkiem i urozmaiceniem życia oraz przynosić dochody. Nie powinna natomiast odbierać szans na założenie rodziny, jeśli się tego chce.

W tym wypadku winę ponoszą też prezesi wytwórni, którzy chyba myślą jedynie portfelem zapominając o podstawowych prawach każdego człowieka.

2 komentarze:

  1. Śmieszy mnie to jak fanki narzucą sobie ,że dany celebryta jest ich mężem.Przecież to żałosne!Mam ochotę ich wszystkich zjechać porządnie.A groźby są karalne,dziwię się ,że nikt się temu nie przyjrzał z bliska.Przecież jak ktoś grozi komuś śmiercią to wg.musi mieć coś nie tak z psychiką.Mogą za to pójść do paki,ale myślą,ze jak są w grupie to nic im nie grozi.Do czasu,bo nikt nie jest anonimowy w sieci.Jak by ktoś mi groził śmiercią to poszłabym z tym na policję i guzik mnie wszystko obchodzi nikt nie będzie mną pomiatał jak szmata i to,ze jak są u siebie to mogą się szarogęsić.Może wybuchła by z tego powodu woja i bardzo dobrze może by to coś dało.
    Madzia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie żeby coś ale na takie groźby są paragrafy.
    (y)
    FUCK LOGIC.

    / Char Lee

    OdpowiedzUsuń