piątek, 19 kwietnia 2013

Nieprzyjemny problem + jak sobie z tym radzę

Witajcie :) Dzisiaj następuje swoisty przełom na blogu - pierwszy w życiu post urodowy!
Chciałabym napisać o pewnym problemie, który męczy mnie i trapi, a to wszystko ... przez moją łatwowierność co do kosmetyków.
Ale po kolei.
Dzięki Bogu, mam cerę normalną. Nie jest ani za sucha ani za tłusta. To nawet całkiem fajne, gdyż wielu kosmetyków mogę używać bez obaw o wypryski, plamy skórne czy inne świństwa, a w dotyku moja cera jest gładka. Niestety, całkiem niedawno okazało się, że moja cera ma jedna limit. Wszystko to wina mojej nieostrożności.
Mianowicie, zakupiłam kilka nowych kosmetyków. Jednym z nich był nieużywany przeze mnie nigdy wcześniej podkład Essence Clear&Matt 01-porcelain. Testowanie w sklepie wypadło dobrze, podobał mi się jego wygląd na skórze. Niestety, po kilku dniach stosowania zauważyłam coś dziwnego. Czoło i skóra pod brwiami zaczęła mi się łuszczyć. Nie wyglądało to dobrze, na twarzy po raz pierwszy miałam wstrętne czerwone plamy. Skończyło się na tym, że podkład wylądował w koszu, a ja wróciłam do swojego starego, dobrego AA Make Up No.3. Jest on co prawda do skóry wrażliwej, ale radzi sobie świetnie z moją cerą i zawsze byłam z niego zadowolona :) Zwłaszcza teraz, kiedy skóra mojej twarzy wygląda na porządnie przesuszoną.
Dosyć szybko jednak znalazłam wyjście z tej sytuacji - peeling usuwający łuszczące się skórki, nawilżający moją twarz, o wspaniałym zapachu i, co najważniejsze, skutecznym działaniu.
Przynajmniej mogę teraz spokojnie odetchnąć. Skóra mojej twarzy nie łuszczy się już prawie w ogóle :)

Bardziej niepokojące jest to, co spotkało mnie kilka dni temu. Już miałam nawet iść do dermatologa, bo obawiałam się, że to początki łuszczycy. Że do kosza powędrował niczemu niewinny podkład, którego zakup zbiegł się w czasie z początkami choroby. Na linii włosów zaraz nad twarzą zaczęły mi się pojawiać czerwone plamy. Do tego doszło łuszczenie się skóry głowy w tych miejscach. Na całe szczęście te "objawy" nie rozprzestrzeniły się, tylko trzymały jednego miejsca.
Po poczytaniu w internecie i szybkiej defiladzie po drogeriach, wpadł mi w łapki szampon radzący sobie z tą przypadłością. Ma cudowny zapach jakby Bounty (od razu mi się skojarzyło - taki kokos z czekoladą), idealnie rozprowadza się po włosach. One natomiast są mięciutkie. Łuszczenie skóry głowy ustaje, plamy co prawda nie tak szybko, ale są wyraźnie mniejsze. W dodatku, jest on przeznaczony do włosów suchych i zniszczonych, a moje po ostatniej sesji intensywnego farbowania potrzebują realnej odnowy. Planuję dokupić maseczkę i odżywkę do kompletu, gdyż podoba mi się to, co ten szampon robi na mojej głowie.

Z ulgą stwierdzam, że na wszystko jest rada i cokolwiek to było, zostało przeze mnie zażegnane na moje własne sposoby :D
Jeśli w przyszłości będziecie mieć podobne problemy, serdecznie polecam Wam te dwa kosmetyki.
Pozdrawiam ♥

1 komentarz:

  1. Mam ten peeling,jest bardzo dobry.Aktualnie mam truskawkowy(znowu).
    Z miłą chęcią wypróbowałabym ten szampon.tez farbuję włosy,a wiadomo jak farbowanie na nie wpływa.
    Madzia.

    OdpowiedzUsuń